W niedzielę 31 sierpnia 1980 r. cała Polska oglądała w telewizji, jak delegacja rządowa oraz członkowie Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, w tym Lech Wałęsa gigantycznym długopisem, podpisują ten dokument. W dwóch egzemplarzach. Jeden przypadł strajkującym, drugi wicepremierowi Mieczysławowi Jagielskiemu. To jedna z przełomowych chwil w historii „Solidarności” i obalenia komunizmu. Ale oryginałów dokumentów od co najmniej 30 lat nie widziano na oczy.
Zagubione dziedzictwo
Gdyby któryś z egzemplarzy został odnaleziony, zająłby miejsce na utworzonej w 1992 r. liście UNESCO „Pamięć Świata” obok autografu „De revolutionibus” Kopernika czy rękopisów Fryderyka Chopina. Właśnie w związku z tą listą w latach w 1996–97 zaczęto poszukiwania. Prowadził je Marek Konopka, członek polskiego komitetu Pamięci Świata, wtedy pracownik Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych w Warszawie. Bez efektu, więc na listę w 2003 r. wpisano inną pamiątkę – oryginał tablic ze sklejki, na których Arkadiusz Rybicki i Maciej Grzywaczewski spisali 21 postulatów strajkowych.
Przepadły też jak kamień w wodę oryginały pozostałych porozumień – ze Szczecina i Jastrzębia. – W okresie „Solidarności” nie zdaliśmy egzaminu z gromadzenia dokumentów – stwierdza dr Andrzej Biernat, dyrektor NDAP. Przywołuje przykłady wcześniejszych pokoleń, które w warunkach większego zagrożenia, np. w okresie II wojny światowej, ratowały dla potomnych cenne archiwalia, żeby został ślad.
Lechu, prać?
Los egzemplarza „Solidarności” od dawna pasjonuje Józefa Drogonia z gdańskich Stogów, dzielnicy, w której mieszkał Wałęsa. Drogoń – był wtedy blisko Wałęsy – przypomina epizod wyjścia ze stoczni.