Gdy w sierpniu 1980 r. stanęła Stocznia Gdańska, a do strajków przystąpiło całe Wybrzeże, kopalnie i huty meldowały władzom PZPR o przedterminowym wykonaniu planu pięcioletniego.
W dobie turbokapitalizmu, globalizacji, katastrofy klimatycznej i rosnących populizmów lekcja sprzed 40 lat może jeszcze nas czegoś nauczyć. Choćby tego, żeby nie rozdzielać aspiracji do wolności politycznej i godnego poziomu życia.
W ciągu pięciu ostatnich lat za sprawą demokratycznie wybieranych rządów daliśmy sobie odebrać niemałą część praw i wolności. To gorzka konstatacja. Powinna nas skłaniać do odczytywania na nowo lekcji Sierpnia 1980 r.
„Solidarność” wyzwoliła siły, porywając inne społeczeństwa Europy Środkowej i Wschodniej. Śledziliśmy te wydarzenia w Niemczech – mówiła kanclerz Niemiec.
Pierwsze z porozumień sierpniowych podpisano 30 sierpnia 1980 r. w Szczecinie. Złamano zasadę solidarności z Gdańskiem, gdzie sygnowano je następnego dnia.
Po 40 latach może dziwić, jak wiele odpowiedzi na dzisiejsze problemy podsuwa filozofia „Solidarności”. Jej know-how, jak zostałoby to dziś nazwane, bardzo by się nam przydało.
Moje pokolenie spuściło zasłonę milczenia na pomnik, jakim stał się Sierpień ’80, bo inne zdarzenia są dla niego kluczowe. Za ten brak wdzięczności zdarza nam się dostać pałką moralną.
„Kto to zrobił: robotnicy, intelektualiści czy ktoś inny?” – pytał socjolog Jan Kubik. Przewrotnie odpowiem: do wybuchu rewolucji Solidarności doprowadziła ekipa Edwarda Gierka.
O strajkach w sierpniu 1980 r., podczas których narodziło się prawdziwe braterstwo, opowiada Barbara Labuda.
Wrocław zastrajkował niemal jako ostatni, lecz jego opór zapobiegł stłumieniu przez reżim społecznego buntu.