Mijają właśnie cztery pierwsze tygodnie naszej nowej akcji publicystycznej, której uwieńczeniem będzie przyznanie już nie dwóch, jak deklarowaliśmy na początku, ale co najmniej pięciu stypendiów młodym, utalentowanym naukowcom. Wspierać desperados chce nie tylko wielki biznes, ale też osoby prywatne. Bardzo to satysfakcjonujące, gdy w słuchawce telefonu słyszymy deklarację: – Na całe 25 tys. mnie nie stać, ale chętnie podzielę się tym, co mam.
W gwałtownej dyskusji, jaką w środowisku wywołał nasz Raport o losach młodych naukowców, dają o sobie znać podziały pokoleniowe. Uczestniczyłam w kilku spotkaniach, gdzie były one bardzo widoczne. Także poczta przynosi liczne sygnały na ten temat. Pojawiają się stanowiska skrajne: pewien doktorant z jednego z najmłodszych uniwersytetów uważa, że jedyną drogą uzdrowienia sytuacji jest „radykalne cięcie – starzy na zasłużone emerytury, młodzi na zwolnione etaty”. Pewien stołeczny profesor ubolewa, że w poczekalni do świątyni wiedzy stoją już niemal wyłącznie kandydaci na przekupniów – brakuje przyszłych kapłanów.