Stypendium dało mi przede wszystkim czas do myślenia – powiada jeden z szesnastu ubiegłorocznych stypendystów „Polityki”. Rzec można, że dokładnie o to w naszej – teraz już dorocznej, wspierającej wybitnie utalentowanych młodych naukowców – akcji chodzi. Miejcie komfort myślenia o swojej cennej pracy, niezmącony (choć przez kilka miesięcy) troską o trywialne życiowe potrzeby.
Szesnastu stypendystów „Polityki”, otrzymawszy symboliczne portfele i czeki na 25 tys. zł, obiecało, że zostanie z nami – na polskich uczelniach, by tu właśnie realizować swoje badawcze pasje i dydaktyczne talenty. Nasi partnerzy – fundatorzy stypendiów (dwa ufundowała sama „Polityka”) – również obiecali, że zostaną z nami, deklarując jeszcze większą hojność w następnych edycjach akcji.
Rozstrzygnęliśmy tegoroczną edycję konkursu stypendialnego dla młodych, obiecujących polskich naukowców. Satysfakcji przysparza to, że udało nam się zgromadzić na ten cel więcej pieniędzy, niż pierwotnie planowaliśmy. Zmartwienia – że mimo wszystko stać nas tylko na dalece symboliczny gest. Choćby dlatego akcję „Zostańcie z nami” zamierzamy powtarzać co roku.
Czy młodzi naukowcy – przyszli stypendyści „Polityki” – będą musieli (albo my za nich) zapłacić podatek od stypendium? Owszem, choć zrobimy co w naszej mocy, żeby poprzez Ministerstwo Edukacji Narodowej uzyskać zwolnienie. Właściwie wszyscy – posłowie, urzędnicy, organizacje pozarządowe – są zgodni, że obowiązujące w tym względzie przepisy są bzdurne i niesprawiedliwe, ale niestety wciąż czekają w długiej kolejce do nowelizacji.
Mijają właśnie cztery pierwsze tygodnie naszej nowej akcji publicystycznej, której uwieńczeniem będzie przyznanie już nie dwóch, jak deklarowaliśmy na początku, ale co najmniej pięciu stypendiów młodym, utalentowanym naukowcom. Wspierać desperados chce nie tylko wielki biznes, ale też osoby prywatne. Bardzo to satysfakcjonujące, gdy w słuchawce telefonu słyszymy deklarację: – Na całe 25 tys. mnie nie stać, ale chętnie podzielę się tym, co mam.
W gwałtownej dyskusji, jaką w środowisku wywołał nasz Raport o losach młodych naukowców, dają o sobie znać podziały pokoleniowe. Uczestniczyłam w kilku spotkaniach, gdzie były one bardzo widoczne. Także poczta przynosi liczne sygnały na ten temat. Pojawiają się stanowiska skrajne: pewien doktorant z jednego z najmłodszych uniwersytetów uważa, że jedyną drogą uzdrowienia sytuacji jest „radykalne cięcie – starzy na zasłużone emerytury, młodzi na zwolnione etaty”. Pewien stołeczny profesor ubolewa, że w poczekalni do świątyni wiedzy stoją już niemal wyłącznie kandydaci na przekupniów – brakuje przyszłych kapłanów.