W środku koalicyjnej rozgrywki o stołki ministerstwo kultury zalicza medialny hattrick (no, może ten ostatni gol to bardziej asysta). W grze są film, teatr i sztuki wizualne.
Witold nie dzielił ludzi ze względu na światopogląd – napisała wnuczka rotmistrza po marszu ONR i Młodzieży Wszechpolskiej w Łodzi.
Metoda reżyserowania na klęczkach, lubiana i gruntownie przećwiczona choćby przez autorów papieskich hagiografii, osiągnięciem nie jest.
IPN ogłosił nazwiska kolejnych ofiar komunistycznego terroru, których szczątki udało się odnaleźć i zidentyfikować. Wśród nich jest major Zygmunt Szendzielarz, ps. „Łupaszka” (1910 - 1951), dowódca jednej z brygad Armii Krajowej na Wileńszczyźnie, odznaczony krzyżem Virtuti Militari, aresztowany przez UB i skazany na karę śmierci przez sąd wojskowy za prezydentury Bolesława Bieruta.
Konflikt wokół albumu IPN o rotmistrzu Pileckim, kuriozalne spory o przywództwo strajku w 1980 r. czy dyskusje na temat relacji łączącej legendarnych bojowników z czasów okupacji, „Zośkę i „Rudego”, pokazują, jak trudno w dorosły sposób rozmawiać o polskich bohaterach.
Pan dr Tomasz Łabuszewski z IPN stosuje metodę dobrze znaną: mówić dużo, głośno i nie na temat. Powtarzam więc: mój artykuł nie traktował o Witoldzie Pileckim, lecz o wydanym przez IPN albumie, w którym komentarz kłócił się z dokumentami.
W artykule „Tajemnica Witolda Pileckiego” (POLITYKA 20) prof. Andrzej Romanowski (literaturoznawca, pracownik Instytutu Historii PAN) zwrócił uwagę na sprzeczności między dokumentami opublikowanymi przez Instytut Pamięci Narodowej w obszernym albumie poświęconym postaci bohaterskiego Rotmistrza a zawartą w tym albumie interpretacją.
Mój artykuł nie traktował o Witoldzie Pileckim, lecz o wydanym przez IPN albumie, który mówił jedno (komentarz), a pokazywał drugie (dokumenty). Jeżeli więc IPN ma dziś pretensje, to powinien je kierować do siebie – pisze Andrzej Romanowski.
Rotmistrz Witold Pilecki, w Polsce Ludowej skazany na karę śmierci, dziś słusznie uznawany jest za bohatera narodowego. Bohaterowie rzadko jednak bywają postaciami jednowymiarowymi. IPN przed pięciu laty wydał poświęcony Pileckiemu album, utrzymany, podobnie jak inne publikacje na jego temat, w tonie hagiograficznym. Do dziś chyba nikt nie skonfrontował tekstów inaugurujących ten album z przedrukowanymi w nim niektórymi dokumentami. A wstrząsające wyniki tej konfrontacji muszą skłaniać do namysłu – przede wszystkim nad metodami pracy Instytutu, który próbuje kształtować narodową pamięć.