Bombardowania, ostrzał artyleryjski, starcia oddziałów były, co prawda, doświadczeniem większości społeczeństwa, ale tylko gdzieniegdzie długotrwałym. Działania militarne podczas II wojny – w odróżnieniu od długotrwałego zalegania w okopach w I wojnie – były niezwykle niszczycielskie, ale również szybko mijające. A więc podstawowym (i najdłuższym) doświadczeniem stała się okupacja i wynikająca z niej eliminacja elity przywódczej, pozbawienie wszelkich możliwości wyrażania odrębności narodowej i kulturowej i w końcu germanizacja.
Aresztowania i masowe egzekucje intelektualistów, działaczy politycznych, przedstawicieli wolnych zawodów, ziemian, nauczycieli, księży zaczęły się już jesienią 1939 r. Do końca roku na ziemiach wcielonych do Rzeszy życie straciło ponad 40 tys. osób (najwięcej – ok. 30 tys. – na Pomorzu). Jeżeli np. straty duchowieństwa katolickiego w skali kraju wyniosły ok. 20 proc., to tutaj – 50 proc. W rezultacie już w 1940 r. inteligencja polska praktycznie zanikła jako grupa na wcielonej do Rzeszy części II RP. Germanizacja (i jej skutki, jak np. służba w Wehrmachcie) była, zwłaszcza na Górnym Śląsku i Pomorzu, zjawiskiem powszechnym i masowym. Fakt podpisania tzw. volkslisty nie był tam – jak np. w Generalnym Gubernatorstwie – postrzegany jako zdrada narodu, lecz ogólnie przyjęta strategia przetrwania. Skutki odczuwamy do dziś. Np. nagminne w Warszawie używanie słowa folksdojcz jako symbolu zaprzaństwa (w zaskakujących nieraz kontekstach!) nie zdarza się raczej w Katowicach czy Bydgoszczy.
Deportacje, grabież, wyzysk
Tam, gdzie germanizowano nie ludzi, lecz ziemię, powszechnym doświadczeniem były deportacje do Generalnego Gubernatorstwa i przymusowe przesiedlenia wewnętrzne (przede wszystkim w tzw.