Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Historia

Drewniana Atlantyda

Zniszczenie Nowogrodu. Malował Kławdij Lebiediew Zniszczenie Nowogrodu. Malował Kławdij Lebiediew Wikipedia
Pan Wielki Nowogród – już sama nazwa nadana miastu-republice w 1136 r. miała świadczyć o jego wyjątkowym statusie. Bardzo bogaty, potężny i nieugięcie niezależny, Nowogród był jednak zbyt niebezpieczny dla samowładztwa Moskwy.

Zimą 1570 r. Iwan Groźny kazał oprycznikom zniszczyć Nowogród, tak by został wymazany z pamięci. Działał skutecznie, bo o wzniesionym nad rzeką Wołchow drewnianym grodzie, ewenemencie w tej części Europy, pamiętają jedynie historycy. Ten i ów kojarzy jeszcze, że w XIII w. rządził nim Aleksander Newski, którego wojska pobiły kawalerów mieczowych i Szwedów, że później była to główna siedziba Hanzy na Rusi, niektórzy może słyszeli o masakrze Nowogrodu. Ale jego początki, znaczenie przy tworzeniu Rusi Kijowskiej, wyjątkowy ustrój oparty na rządach wiecu z kontraktowym kniaziem czy niezwykła w średniowiecznej Europie powszechna znajomość pisma uległy zapomnieniu. Na szczęście Nowogród powoli odgrzebywany jest przez badaczy przeszłości i przywracany pamięci.

W Polsce orędownikiem miasta jest Stefan Bratkowski. Pierwszy raz przypomniał o nim w 1999 r. w książce „Pan Nowogród Wielki”, a w grudniu 2009 r. wyszła jej poszerzona pięciusetstronicowa wersja „Atlantyda nie tak daleko” (Wyd. PERT). Lektura tej książki to wyzwanie nie tylko ze względu na skomplikowaną materię. Bratkowski, chcąc swoją pasją zarazić czytelnika, przy okazji zalewa go ogromną ilością informacji, jedna dygresja rodzi drugą. Laik może się zgubić w gąszczu wydarzeń, postaci, językowych śledztw (do których autor przykłada wielką wagę, nazywając językoznawstwo „prawie nauką ścisłą”); specjaliście zabraknie w tej książce aparatu naukowego, metody, zirytują go pewne anachronizmy. Proszę nie wierzyć w zapewnienia Bratkowskiego, że Słowianie nauczyli Skandynawów budować miasta (bo Ruś nazywali w sagach Gardarem – krainą grodów), handlować (na co dowodem ma być słowo torg na targ w szwedzkim) czy pływać w dłubankach. Ale nawet jeśli Bratkowski buduje wizję świata podciągniętą pod ideę genialności Słowian, to przypomina o prawdziwej Atlantydzie – demokratycznym mieście-republice, która przez kilkaset lat funkcjonowała w północno-wschodniej Europie.

Polityka 18.2010 (2754) z dnia 01.05.2010; Historia; s. 72
Reklama