Fragment książki „Przerwana żałoba. Polskie spory wokół pamięci nazistowskich obozów koncentracyjnych i zagłady 1944–1950”
CZĘŚĆ I. LUDZIE
1. Byli więźniowie: „Najlepsi synowie ojczyzny” czy „biedne ofiary obozu”?
„Przyzwyczajono się - pisała Maria Jezierska, była więźniarka Auschwitz-Birkenau w artykule opublikowanym we wrześniu 1946 roku na łamach „Tygodnika Powszechnego” – pa-trzyć na wszystkich więźniów, jako na ofiary politycznego prześladowania, męczenników idei. Przyzwyczajono się oceniać lager jako katownię ludzi szlachetnych, bojowników o nieskazitel-nym charakterze, nieugiętej woli. Cóż za bolesne nieporozumienie! To ludzie wolnościowi na-lepiali obozom koncentracyjnym etykietkę wzniosłości. Przykro mi to powiedzieć, ale należy ten brązowy posąg pomyłki zwalić. My, więźniowie, nie chcemy patosu w ocenianiu naszej sytuacji, ale oceny nagiej prawdy. Obóz dlatego właśnie był tak makabryczny, że był – plu-gawy; że ideowe, rzeczywiście szlachetne jednostki zmuszono w nim żyć obok istot niższego pokroju, obok tępych, bezmyślnych tłumów; że nie był dobrze zorganizowaną mordownią (choć i tak nazwać go można z niektórych względów), ale – najokrutniejszym paradoksem ist-nienia.” Dalej autorka przypominała, że tylko niewielka część polskich więźniów politycznych rzeczywiście trafiła do obozu za działalność w ruchu oporu. Donosiła też o fatalnym stanie zdrowia fizycznego, psychicznego oraz moralnego ludzi powracających z kacetów. Ponad 90% z nich – twierdziła – to „wykolejeńcy”. Szczególną uwagę zwracała na brak szacunku do pracy: „Ci ludzie nie są w stanie podjąć się jakiejś pracy – pisała - ani tym bardziej wytrwać w niej. Mają nadłamaną wolę a długie miesiące sabotażu zmieniły zupełnie ich ustosunkowanie do pracy: nie szanują jej, ale usiłują, jak w lagrze ‘opylić’, albo po prostu miast się jąć stałego za-robku, kombinują systemem nie zanadto uczciwym i żyją ‘jak ptaki niebieskie’.