Artykuł opublikowany w Polityce nr 14/2007
Dekret o utworzeniu polskich formacji został wydany podczas pobytu cesarza Francuzów (z Marią Walewską u boku) w pałacu Finckensteinów w Kamieńcu niedaleko Iławy. Napoleon już kilka miesięcy wcześniej przekonywał swojego brata Józefa, króla Neapolu, jak wielkie znaczenie ma przybycie do Polski legionu polskiego, pod którym to mianem rozumiał szczątki Legionów Polskich generała Jana Henryka Dąbrowskiego.
Klęska Prus i wkroczenie armii francuskiej do Polski stworzyło nową sytuację polityczną, a rysująca się perspektywa wojny z kolejnym z zaborców Rzeczpospolitej – Rosją, czyniła z Polaków pożądanego sojusznika. Ich bojowe zalety poznał doskonale Napoleon podczas walk na Półwyspie Apenińskim; kadry legionów – pułk ułanów Aleksandra Rożnieckiego i pułk piechoty liniowej Józefa Grabińskiego mogły stać się podstawą tworzonych w zaborze pruskim polskich formacji. Ocenę sytuacji w końcu 1806 r. i swoje oczekiwania Napoleon zawarł w krótkim zdaniu: „Polska jest w pełnym powstaniu, formuje się w różnych jej częściach wojsko, więc doświadczeni oficerowie będą mieli wielkie zadanie do wykonania”.
Zamiast spodziewanych przez Napoleona 2,8 tys. ludzi, z Włoch przybyło zaledwie ok. 1350 piechurów i niemal 600 kawalerzystów. Ale cóż to byli za żołnierze! Pamiętający jeszcze kościuszkowskie boje, zahartowani, twardzi, do szaleństwa odważni. Pisząc w „Popiołach” o kawalerzystach Rożnieckiego Stefan Żeromski scharakteryzował ich nad wyraz celnie: „Był to tłum wąsalów, ogorzałych wyjadaczów, mocarzów, cyników i poszukiwaczy wszelkiego rodzaju awantur”.