Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Historia

Prawa za brawa

Co Pierre Caron de Beaumarchais, autor „Cyrulika Sewilskiego” i „Wesela Figara”, ma wspólnego z ACTA? Bardzo dużo. Walka o prawa autorskie miała już wiele historycznych odsłon.

Królowa Jadwiga, kulturalna pani, miała aż 32 książki. Sto lat później w samej Wenecji wydawano drukiem 4 tys. tytułów rocznie, na eksport oczywiście. Drukowanie i przedrukowywanie odbywało się żywiołowo, bez najmniejszej kontroli – choćby nad zgodnością tekstu z oryginałem. Władcy wkrótce podjęli działania, by zaprowadzić jakiś porządek – były to pozwolenia na druk i przywilej na wyłączność druku.

Pierwszym takim ustawodawcą był papież Leon X, który znając wydawnicze perypetie swojego protegowanego Pietra Aretino, wprowadził w bulli z 4 maja 1515 r. zasadę uzyskiwania pozwolenia na druk od kościelnego urzędnika. W efekcie temu papieżowi – Medyceuszowi i protektorowi sztuk – przyklejono etykietkę prekursora cenzury.

Przedstawiciele nowych zawodów – drukarza i księgarza – dla ochrony własnych interesów szybko zorganizowali się w korporacje. Ich rozumienie tego interesu prowadziło do konfliktu z autorami drukowanych i sprzedawanych treści. Pojawił się problem własności intelektualnej wraz z trwającym do dziś konfliktem między prawami producenckimi a autorskimi. Zaskoczeniem było, że autorzy oczekują zapłaty za swoje utwory. W ówczesnym przekonaniu autorom należały się laury, a pieniądze biznesowi. Autor miał się żywić manną niebieską albo otrzymywać jakąś pensję od „Księcia” – jak nazywał władcę Machiavelli. Beaumarchais pisał: „Mają rację, sława pociąga. Zapomina się jednak, że aby przynajmniej przez rok się nią cieszyć, trzeba zjeść trzysta sześćdziesiąt pięć obiadów”. Dla Woltera zdobycie majątku było świadomą drogą do niezależności.

Władcy starali się rozładować te napięcia. W Anglii, Norwegii i Danii w XVII w. pojawiły się jakieś pierwociny prawa autorskiego.

Polityka 13.2012 (2852) z dnia 28.03.2012; Historia; s. 58
Reklama