Odebrałem wyrok śmierci – zanotował Walter Rathenau w styczniu 1922 r. po odebraniu nominacji na stanowisko ministra spraw zagranicznych niechcianej tzw. Republiki Weimarskiej. Po przegranej w 1918 r. wojnie przez Niemcy przewaliła się fala rewolucyjnych wstrząsów, głodu i epidemii. W 1919 r. doszło oburzenie z powodu strat terytorialnych i reparacji wojennych wynikających z traktatu wersalskiego. Latem 1921 r. zamordowany został niemiecki sygnatariusz tego traktatu. Kto chciał się jakoś ułożyć z zachodnimi zwycięzcami – przede wszystkim Francją i Anglią – uchodził za zdrajcę. Dla prawicowych skrytobójców nowy minister był zdrajcą w dwójnasób. Chciał porozumienia z Zachodem i był Żydem.
Polityką zagraniczną Republiki Weimarskiej kierował tylko przez pół roku. W czerwcu 1922 r. zginął z rąk zamachowców. Przedtem jednak – poniekąd wbrew sobie – nastawił zwrotnicę niemieckiej polityki na współpracę z Rosją Radziecką.
Rathenau to jedna z najciekawszych postaci w niemieckim życiu politycznym i intelektualnym początków XX w. Był świetnym menedżerem, twórcą i właścicielem koncernu elektrotechnicznego AEG. Utalentowanym konserwatywno-liberalnym publicystą. Przyjaźnił się z największymi – z Albertem Einsteinem, Gerhartem Hauptmannem, Maxem Weberem. Jako prusko-niemiecki patriota występował na rzecz całkowitej asymilacji niemieckich Żydów. W 1897 r. w ostrym eseju „Słuchaj Izraelu” – mimo afery Dreyfussa we Francji – polemizował z twórcą syjonizmu Theodorem Herzlem. Nie państwo żydowskie, ale asymilacja i przyłączenie się do Germanów powinno być celem niemieckich Żydów.
W pismach ekonomicznych szkicował zarysy nowej gospodarki, która poprzez interwencjonizm państwowy zabrałaby wiatr z żagli socjaldemokratom, ale też obligowałaby przedsiębiorców do odpowiedzialności socjalnej za swych pracowników.