W ten sposób narastały siły niepodległościowe w Łodzi, gdy na froncie zachodnim sytuacja Niemców była coraz gorsza i pod wpływem tej sytuacji pewność siebie Niemców i na terenie okupacji zaczęła słabnąć. W powietrzu czuć było rewolucję. Coraz wyraźniej oczekiwaliśmy powszechnej mobilizacji pod egidą P.O.W. Aż przyszły wieści o rozprzężeniu dyscypliny wojskowej w Austrii, dochodziły słuchy o rokowaniach pokojowych cesarza Karola z Koalicją, o tworzeniu się „zielonych armii” itp. Cenzura nie puszczała jeszcze wszystkich tych wiadomości, jakie nadchodziły „pocztą pantoflową”, ale między wierszami można już było wyczytać wiadomości o niepokojach w Austrii. W Krakowie powstał Komitet Likwidacyjny, organizujący wojskowe oddziały polskie. We Lwowie rozgorzały walki polsko-ruskie. Na okupacji austriackiej w Królestwie tworzy się nowy rząd polski, tzw. Rząd Lubelski z Ignacym Daszyńskim jako premierem, a gen. Rydzem-Śmigłym jako ministrem wojny i naczelnym wodzem. Nielicznych legionistów, przebywających w Łodzi, nie sposób utrzymać na miejscu. Choć sił mamy mało, coraz to któryś ucieka z Łodzi i przedziera się przez kordon niemiecki i śpieszy do Lublina lub Lwowa.
Nareszcie i my otrzymujemy z Warszawy odezwy Rządu Lubelskiego wraz z poleceniem zorganizowania w dniu 10 listopada manifestacji na rzecz Rządu Lubelskiego. Stronnictwo Niezawisłości Narodowej zwołuje wielki wiec do sali teatralnej na ul. Dzielnej (dziś Narutowicza). Miał przybyć delegat z Warszawy, lecz zawiódł.
Zorganizowaliśmy wiec własnymi siłami. Przemówił por. Biłyk, proklamowaliśmy Rząd Lubelski jako pierwszy rząd Polski, niezależny od władz okupacyjnych, i wyruszyliśmy pochodem z ul. Dzielnej (dziś Prezydenta Narutowicza) przez Piotrkowską na Nowy Rynek (obecny Plac Wolności).