Gdyby ziściła się chociaż część planów Rakowskiego, opisanych w jego memorandum dla Jaruzelskiego w 1987 r., PZPR w pierwszym okresie zmian być może nie straciłaby tak szybko władzy na rzecz Solidarności, ale na rzecz rządu stworzonego przez bliskie sobie osoby oraz neutralnych ekspertów. Opozycja mniej wpływowa i bardziej podzielona znalazłaby się w Sejmie w wyniku wyborów, ale za to Rakowski wszedłby do historii nie jako ten, który pochował partię, lecz jako premier polskiej transformacji.
Sygnał do ataku na premiera Zbigniewa Messnera dał Alfred Miodowicz. W sierpniu 1988 r. szef OPZZ udzielił „Sztandarowi Młodych” wywiadu, w którym obciążył ówczesnego szefa rządu odpowiedzialnością za przyczyny strajków (które od wiosny 1988 r. wybuchły w kolejnych zakładach protestujących przeciwko drastycznej podwyżce cen). Jaruzelski planował wymianę premiera już na wiosnę, ale dopiero 9 września Messner upewnił się, że to kwestia dni. Jaruzelski jako pretekst podał brak poparcia większości parlamentarnej, co było mocno naciąganym argumentem, ponieważ generał wiedział, że i tak kluczowa dla decyzji posłów będzie jego wola.
W tle majaczył spór Messnera z Rakowskim, datujący się od 1985 r., kiedy to Jaruzelski – wbrew oczekiwaniom Rakowskiego – pierwszego z nich uczynił premierem, a drugiego zepchnął na pozycję wicemarszałka Sejmu. Miał powiedzieć Rakowskiemu: „Mietek, to nie czas, ja do ciebie sięgnę”. Messner nie miał zaplecza w partii, był profesorem, ekonomistą i pochodził ze Śląska, co miało zadowolić tamtejsze lobby. Rakowski, były szef POLITYKI, który wszystko postawił na obronę decyzji o stanie wojennym, z bólem przeżywał odsunięcie w połowie dekady.