W miejscu, którego nikt z pasażerów lecących z tzw. Zachodu na umowny Daleki Wschód nie wybrałby dziś na międzylądowanie, niegdyś, przez pół tysiąclecia, pulsowała cywilizacja o bezprecedensowym potencjale intelektualnym. Chodzi o obszar o promieniu mniej więcej 2 tys. km, obejmujący fragmenty dzisiejszego Iranu, Turkmenistanu, Kazachstanu, Kirgistanu, Tadżykistanu, Chin, Indii, Pakistanu i wreszcie Afganistanu. Tam właśnie między IX a XIII w. działali najbardziej rzutcy przedsiębiorcy w dziejach świata, tam nomadzi kierowali karawany objuczone dobrami z Indii, Chin, Bliskiego Wschodu. Tam wreszcie pielgrzymowali mędrcy, których dorobek pozwolił potem Europie wejść śmielej w czasy nowożytne. I wszyscy ci ludzie nie mijali się w biegu, ledwie tolerując wzajemną odmienność, jak podróżni przemieszczający się między terminalami lotnisk gigantów w Arabii Saudyjskiej, pretendującej od niedawna do miana stacji przesiadkowej między Europą, Azją i Afryką.
Kilka wydanych ostatnio książek, a zwłaszcza „Lost Enlightenment” (Zagubione oświecenie) Fredericka Starra, uświadamia, jak bardzo pobieżna jest nasza wiedza na temat tego regionu, umownie nazywanego niżej Azją Środkową, i jak te braki w wykształceniu rzutują na losy współczesnego świata.
Trzecia kultura
Zaledwie trzydzieści parę lat po tym, jak Mieszko I przyjął chrzest, na terenach leżących dziś w granicach Uzbekistanu, państwa znanego głównie z katastrofy ekologicznej pod nazwą Morze Aralskie, miała miejsce dyskusja jedyna w swoim rodzaju. Dwudziestoparoletni al-Biruni prowadził – na piśmie – rozmowę z nastoletnim jeszcze myślicielem zwanym Ibn Sina, na Zachodzie znanym jako Awicenna.