Historia

Nie taki Wersal

Dlaczego wybuchła II wojna światowa?

Wikipedia
Można śmiało postawić tezę, że najgłębszą przyczyną wybuchu drugiej wojny światowej była źle zakończona pierwsza wojna światowa.

[Artykuł opublikowany we wrześniu 2009 roku w Pomocniku Historycznym POLITYKI „Jak rozpętała się II wojna światowa”]

Najtrudniej jest zakończyć wojnę. Sukces militarny jest pierwszym, acz niewystarczającym warunkiem wyjścia. „Wobec pokonanego wroga – stwierdza Henry Kissinger w „Dyplomacji” – zwycięzcy, planując układ pokojowy, muszą znaleźć drogę prowadzącą od nieprzejednania koniecznego dla zwycięzców, do pojednania, bez którego nie można osiągnąć trwałego pokoju. Pokój represyjny z miejsca przekreśla porządek międzynarodowy, bowiem zwycięzców, wyczerpanych już wysiłkiem wojennym, obarcza zadaniem utrzymania w ryzach kraju zdecydowanego układ ten podkopać. Każdy inny kraj, uważający się za pokrzywdzonego, może być pewnym niemal automatycznego poparcia niezadowolonej strony pokonanej”.

Kongres Wiedeński. Tę prawdę zrozumieli uczestnicy obradującego w 1815 r. Kongresu Wiedeńskiego, który uporządkował Europę po klęsce Napoleona i przyniósł jej prawie sto lat pokojowego rozwoju. Wojny, które w tym czasie wybuchały, miały charakter lokalny i dopiero w 1914 r. zaczęła się Wielka Wojna.

Na pierwszym spotkaniu inaugurującym prace Kongresu Wiedeńskiego jako trzeci, po występującym jako gospodarz księciu Metternichu i pruskim kanclerzu księciu Hardenbergu, przemawiał francuski minister spraw zagranicznych Charles Maurice de Talleyrand-Périgord, geniusz dyplomacji, mistrz intrygi, gracz cyniczny, nieprzywiązujący specjalnej wagi do zasad moralnych, niewątpliwy patriota Francji. „Powiedziałem – wspominał – kilka słów o tym, jakim szczęściem dla Francji jest to, że utrzymuje stosunki ufności i przyjaźni ze wszystkimi gabinetami Europy, po czym zwróciłem uwagę, że księciu von Metternich i księciu von Hardenberg wyrwało się pewne wyrażenie należące, jak się zdaje, do innych czasów; jeden i drugi mówili mianowicie o zamiarach mocarstw sprzymierzonych. Oświadczyłem, że mocarstwa sprzymierzone oraz kongres, na którym znajdowałyby się mocarstwa, które nie są sprzymierzone, niezbyt by się, w moich oczach, nadawał do wspólnego i lojalnego rozstrzygania spraw. Powtarzałem z pewnym zdziwieniem, a nawet z ogniem słowa: mocarstwa sprzymierzone... Sprzymierzone – powiedziałem – a przeciw komu? Już nie przeciw Napoleonowi: on jest na Elbie... Już nie przeciw Francji: pokój jest zawarty. Na pewno nie przeciw królowi Francji: jest gwarantem trwałości tego pokoju. Panowie, mówmy szczerze, jeśli są jeszcze jakieś mocarstwa sprzymierzone, to o mnie jest tutaj za dużo”.

Mówił dalej, że jest bodaj jedynym na tej sali, który niczego nie żąda, ale przynosi bardzo wiele. „Obecność – przekonywał – ministra Ludwika XVIII uświęca tu zasadę, na której wspiera się cały porządek społeczny. Pierwszą potrzebą Europy jest na zawsze wykluczyć poglądy, że jakieś prawa mogą być nabyte samym faktem podboju oraz odrodzić świętą zasadę prawowitości, z której wypływają porządek i stałość”.

Zasada prawowitości, czyli legitymizmu, oznaczała nienaruszalność historycznych praw dynastii do tronu, a tym samym bezprawność obalenia monarchy przez poddanych. Był to filar systemu wartości uczestników Kongresu Wiedeńskiego. Wynikało z niego pojednanie z Francją, która była równouprawnionym uczestnikiem obrad. A także zasada równowagi sił. To były trzy elementy konstrukcji, która przez następne stulecie uchroniła Europę od wojny powszechnej.

Ważnym uzupełnieniem aktu końcowego Kongresu Wiedeńskiego był podpisany 26 września 1815 r. w Paryżu akt Świętego Przymierza. Był to pomysł, z którym od dawna nosił się car Aleksander I. W początkowym okresie kształtowania się tej koncepcji miał na nią duży wpływ zaprzyjaźniony z carem książę Adam Czartoryski. Przymierze miało być sojuszem państw przyjmujących Ewangelię za podstawę polityki zagranicznej i wewnętrznej. Nawet monarcha tak katolicki jak cesarz Austrii Franciszek I był tym pomysłem zaskoczony i powiedział Metternichowi, że nie wie, czy pomysł cara dyskutować z radą ministrów, czy ze spowiednikiem.

Jerzy Skowronek, przedwcześnie zmarły wybitny znawca epoki, stwierdza, że Święte Przymierze „tylko pozornie w swych sformułowaniach trąciło mistycyzmem i religianctwem. W rzeczywistości za pięknymi, ogólnymi odwołaniami się do wskazań Ewangelii i etyki chrześcijańskiej, do ojcowsko-opiekuńczych zadań władzy pochodzącej od Boga (a nie od suwerennego społeczeństwa) kryły się realne cele polityczne: pełne współdziałanie monarchów w zwalczaniu dążeń buntowniczych, tzn. dążeń poszczególnych społeczeństw do zdobycia praw, udziału we władzy czy wolności narodowej. W myśl zasad Świętego Przymierza, władca uzyskiwał pomoc innych państw przeciw własnemu społeczeństwu, co więcej – areopag Świętego Przymierza interweniował zbrojnie i przywracał porządek nawet bez jakiegokolwiek zaproszenia lub wręcz zmuszał poszczególnych władców do cofnięcia ustępstw czy praw nadanych społeczeństwu”. (W tak zbudowanej Europie opartej na sojuszu trzech państw zaborczych nie było miejsca dla Polski. Szanse jej powrotu na mapę Europy pojawiły się dopiero pod koniec XIX w. i na początku XX w. wraz z kształtowaniem się w Europie sojuszy polityczno-militarnych, które podzieliły zaborców).

Konferencja paryska. Wielka Wojna, nazwana później pierwszą wojną światową, wybuchła latem 1914 r. Wzięło w niej udział ok. 70 mln żołnierzy, z których ok. 9 mln poniosło śmierć. 20 mln zostało rannych, co najczęściej oznaczało trwałe kalectwo.

W wyniku tej wojny (zakończonej militarnie w 1918 r.) upadły monarchie Habsburgów, Hohenzollernów i Romanowów; na ich gruzach powstały nowe państwa, zwane państwami wersalskimi. Do polityki europejskiej włączyły się Stany Zjednoczone Ameryki przynosząc swój system wartości. „Ameryka – by przywołać opinię Henry Kissingera – gardziła koncepcją równowagi sił, a praktykę Realpolitik uważała za amoralną. Według Ameryki kryterium porządku międzynarodowego to: demokracja, bezpieczeństwo zbiorowe i samostanowienie, a żadne z tych pojęć nie stało u podstaw dotychczasowych rozwiązań europejskich”.

Pierwszym błędem w budowaniu nowego porządku europejskiego po Wielkiej Wojnie było wyłączenie z tego procesu, z różnych z resztą powodów, Rosji i Niemiec. W Rosji rządzili bolszewicy, co traktowano jako stadium przejściowe w procesie przeobrażenia się imperium. Pod pretekstem, że Rosja już wcześniej zawarła pokój z Niemcami i Austro-Węgrami, nie zaproszono jej na paryską konferencję pokojową. Nie zaproszono też pokonanych Niemiec i ich sojuszników. Decyzje konferencji miały im zostać zakomunikowane bez dyskusji.

W ten sposób wyłączono z budowania nowej Europy dwa państwa, których ludność stanowiła ponad połowę ludności Europy. Odrzucając przyjętą na Kongresie Wiedeńskim zasadę pojednania, stworzono front pokrzywdzonych, których porozumienie od początku stanowiło zagrożenie budowanego systemu.

W konferencji pokojowej, która rozpoczęła obrady 18 stycznia 1919 r. w Sali Zegarowej francuskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, uczestniczyli przedstawiciele 27 państw stowarzyszonych i sprzymierzonych oraz Indie i cztery dominia brytyjskie. Pięć państw (Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja, Włochy i Japonia) miało status państw o interesach ogólnych. Pozostałe mogły się wypowiadać jedynie w sprawach ich dotyczących.

W praktyce, ponieważ Japonię niezbyt interesowały problemy europejskie, zaś premier Włoch ograniczył swą aktywność do uzyskania południowego Tyrolu, w czym odniósł sukces, i Dalmacji, w czym poniósł porażkę – o przyszłości Europy decydowali: Georges Clemenceau, David Lloyd George i Thomas Woodrow Wilson. Mieli liczne sztaby ekspertów i doradców, lecz ostateczne decyzje podejmowali sami. Mieli odmienne cele, co powodowało konieczność kompromisów. Clemenceau dążył do odbudowy potęgi Francji z czasów kardynała Richelieu, co było utopią. Środkiem do tego celu było maksymalne osłabienie Niemiec. Jego brytyjski partner zdecydowanie przeciwstawiał się osłabianiu pokonanych Niemiec, bo podważało to podstawową dla Londynu zasadę równowagi sił na kontynencie. Prezydent Wilson za najważniejsze zadanie uznał utworzenie Ligi Narodów, czyli forum, na którym rozstrzygano by spory pomiędzy państwami, eliminując groźbę wojen. Był też przekonany, że granice państw powinny być wykreślone według zasady etnograficznej, co w Europie Wschodniej i Południowej było praktycznie niemożliwe.

Niedoskonałości tworzonego systemu miała korygować Liga Narodów, której sformułowane w 26 artykułach cele i metody działania stanowiły integralną część podpisanego 28 czerwca 1919 r. z Niemcami traktatu wersalskiego, oraz zamykających I wojnę światową pozostałych traktatów (z Austrią 10 września w Saint-Germain, z Bułgarią 27 listopada w Neuilly oraz z Węgrami 4 czerwca 1920 r. w Trianon). Traktat z Turcją został podpisany 10 sierpnia 1920 r. w Sévres, ale reprezentował ją pozbawiony już władzy rząd sułtański. Dopiero 24 lipca 1923 r. w Lozannie Turcja podpisała nowy traktat pokojowy.

Należy zgodzić się z Henry Kissingerem, że klęska traktatu wersalskiego leżała w jego strukturze. „Jego warunki były nazbyt uciążliwe, by prowadzić do pojednania, ale nie dość ostre, by gwarantować trwałe ujarzmienie. Oczywiście nie było łatwe znalezienie równowagi pomiędzy możliwością zjednania a ujarzmienia Niemiec. (...) Paradoksem było to, że traktat wersalski, pomimo swego represyjnego charakteru, powiększał słabość Francji i strategiczną przewagę Niemiec. Przed wojną Niemcy na wschodzie i na zachodzie miały potężnych sąsiadów. Nie mogły prowadzić ekspansji w żadnym kierunku, nie natykając się na jakąś potęgę, na Francję, na Austro-Węgry czy na Rosję. Po traktacie wersalskim Niemcy nie miały już na wschodzie równorzędnego partnera. Wobec osłabienia Francji, rozpadu Austro-Węgier i rewolucji w Rosji przywrócenie dawnej równowagi sił nie było możliwe”.

Powstała po wojnie Polska była zbyt słaba, by zastąpić Rosję, stwarzając jednocześnie przez sam fakt swego istnienia zachętę dla Niemiec i Rosji, by podzielić się jej terytorium. Polska była niewątpliwym beneficjentem traktatu wersalskiego, ale jednocześnie znalazła się pomiędzy dwoma mocarstwami kontestującymi system wersalski.

Herald Nicolson, brytyjski uczestnik konferencji pokojowej, napisał: „Zebraliśmy się w Paryżu pewni, że ustanowimy nowy porządek świata. Wyjechaliśmy przekonani, że nowy porządek zepsuł jedynie stary”.

 Cios zza oceanu. Cios porządkowi konstruowanemu w Paryżu zadały Stany Zjednoczone. Zgodnie z amerykańską konstytucją prezydent zawiera traktaty, a współodpowiedzialny za politykę zagraniczną Senat musi je akceptować. Wilson zdawał sobie sprawę, że czeka go ostra walka, ale chyba nie przypuszczał, że będzie tak bezwzględna. „Każdy chwyt wrogów Ligi i Wilsona – stwierdza Stanisław Sierpowski – był dobry, jeśli był skuteczny. Kolega partyjny prezydenta James A. Reed pytał ludzi z Południa, jak mogą w ogóle zgodzić się na Ligę w 90 proc. złożoną z mieszaniny państw zamieszkanych przez Murzynów i hiszpańskich Mulatów. Czyżby chcieli zgodzić się, by ta uboga ludność miała głos równy Stanom Zjednoczonym? Kiedy indziej znów straszono Amerykanów reakcyjnym, katolickim w ogromnej przewadze charakterem Ligi czy rzekomo łatwą do przewidzenia inwazją Azjatów”.

Prezydent postanowił odwołać się do amerykańskiej opinii publicznej. 3 września 1919 r. rozpoczął wielką podróż po Stanach Zjednoczonych zaplanowaną na prawie miesiąc. Było to niesłychanie męczące przedsięwzięcie, które zakończyło się wylewem i paraliżem lewej strony ciała, co na kilka miesięcy wyeliminowało go z walki politycznej.

Determinacja przeciwników Ligi Narodów wynikała z silnej tradycji amerykańskiego izolacjonizmu. Zaangażowanie się Stanów Zjednoczonych w wojnę europejską przyniosło – zdaniem izolacjonistów – jedynie skutki ujemne. Ratyfikowanie traktatu wersalskiego i tym samym przystąpienie do Ligi Narodów utrwaliłoby amerykańską obecność w Europie z wszystkimi negatywnymi tego konsekwencjami. „Izolacjoniści – stwierdza Sierpowski – niezależnie od występujących między nimi różnic, stali na stanowisku, że położenie geograficzne, rozległość terytorium, bogactwo oraz potencjał gospodarczo-militarny Stanów Zjednoczonych są wystarczającymi gwarantami bezpieczeństwa państwa. Wszelkie alianse, zwłaszcza z państwami Europy, pokazywano jako angażowanie się w interesy niepewne, mało efektywne, obarczone zbyt dużym ryzykiem”.

19 marca 1920 r. odbyło się posiedzenie Senatu. Do wymaganej większości zabrakło 7 głosów. Można powiedzieć, że w ten sposób przetrącono kręgosłup Lidze Narodów, idei prezydenta Wilsona.

Rapallo, pierwszy pakt wykluczonych. System wersalski miał zapewnić zwycięzcom przewagę nad pokonanymi. Wykluczał kraje pokonane z budowania Ligi Narodów, dopuszczając ich przyjęcie w późniejszym okresie. Poza Niemcami, do państw, które uważały się za pokrzywdzone, należały Węgry, Bułgaria, Austria, Turcja i oczywiście Rosja. Już w 1921 r. Berlin dał Moskwie do zrozumienia, że jest zainteresowany nawiązaniem bliższych kontaktów. Chodziło o wznowienie stosunków dyplomatycznych, intensyfikację stosunków handlowych i ewentualną współpracę wojskową, która pozwoliłaby obejść narzucane Niemcom ograniczenia. W następnym roku, w kwietniu, udając się na konferencję ekonomiczną do Genui, radziecki minister spraw zagranicznych Gieorgij Cziczerin zatrzymał się w Berlinie i rozmawiał z kanclerzem Josephem Wirhtem oraz ministrem spraw zagranicznych Waltherem Rathenau. Treści rozmów nie ujawniono, lecz biegli w polityce zdawali sobie sprawę, że coś się szykuje.

16 kwietnia 1922 r. delegacja niemiecka na konferencję w Genui otrzymała kwadrans po pierwszej w nocy telefoniczne zaproszenie do pobliskiego Rapallo, gdzie zamieszkiwała delegacja radziecka. Rezultatem był sensacyjny komunikat stwierdzający nawiązanie stosunków dyplomatycznych i konsularnych, wzajemną rezygnację z wszelkich roszczeń finansowych z okresu wojny i powojennego, równouprawnienie w stosunkach gospodarczych.

Układ w Rapallo był porozumieniem dwóch państw wykluczonych z systemu wersalskiego; stanowił potencjalne zagrożenie porządku europejskiego.

Mussolini, pierwszy triumf rozgoryczonych. W pół roku po Rapallo we Włoszech doszedł do władzy Benito Mussolini. Włochy należały do państw zwycięskich w wojnie, ale zapłaciły za to ogromną cenę. Ponad 600 tys. żołnierzy poległo, prawie milion odniosło rany, z czego 200 tys. zostało inwalidami. Kraj był w ruinie. Za przystąpienie do wojny Włochom obiecano Istrię i Dalmację, ale prezydent Wilson obietnic tych nie uznał.

28 marca 1919 r. w Mediolanie grupa byłych żołnierzy utworzyła Związek Włoskich Kombatantów (Fasci Italian di Combattimento). Fasci oznacza związek i od tego słowa wywodzi się nazwa faszyzm. (Później wywodzono tę nazwę, całkowicie bezzasadnie, od słowa fasces, oznaczającego rózgi liktorskie, będące symbolami władzy w starożytnym Rzymie).

W wyborach parlamentarnych, które odbyły się jesienią 1919 r., faszyści zdobyli 20 mandatów, ale startujący w Mediolanie Mussolini wybory przegrał. Wszedł do parlamentu w wyborach 1921 r., w których faszyści zdobyli 35 mandatów. Siłą znaczącą stawali się jednak nie dzięki rosnącej reprezentacji parlamentarnej, lecz rozbudowie Narodowej Partii Faszystowskiej, bezwzględności działań jej bojówek i postępującej słabości aparatu państwowego.

16 października 1922 r. wezwano oddziały milicji faszystowskiej do marszu na Rzym. Różnie oceniana jest liczebność czarnych koszul (od koloru bluz organizacyjnych), które w tej akcji uczestniczyły (od 14 do 33 tys.). Zdecydowała jednak nie ich liczebność, lecz postawa króla Wiktora Emanuela III, który nie zgodził się na wprowadzenie stanu oblężenia, przyjął dymisję rządu i powierzył misję utworzenia gabinetu Mussoliniemu. W sposób bezkrwawy faszyści zdobyli władzę. Jedną z pierwszych ich decyzji była zmiana prawa wyborczego. Ten zabieg dał im w wyborach w 1924 r. większość.

Wizja Focha. Historycy na ogół są zgodni, że system wersalski nie wytrzymał próby czasu. Spory dotyczą przede wszystkim przyczyn i chronologii. Ale pierwszym krytykiem był marszałek Ferdynand Foch, głównodowodzący wojsk alianckich, który powiedział tuż po zakończeniu konferencji paryskiej: „To nie jest żaden pokój. To tylko zawieszenie broni na okres dwudziestu lat”.

Jeśli zgodzić się z tą opinią, to wojna, która zaczęła się w 1914 r., trwała, z dwudziestoletnią przerwą, do 1945 r.

[Artykuł opublikowany we wrześniu 2009 roku w Pomocniku Historycznym POLITYKI "Jak rozpętała się II Wojna Światowa"]

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną