Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Historia

Panna Piłsudska

Życie Jadwigi Piłsudskiej

Jadwiga Piłsudska w 2007 r. Jadwiga Piłsudska w 2007 r. Krzysztof Tadej / Fotonova
Dorastała w gorących czasach – gdy skończyła trzy miesiące, jej tata Józef Piłsudski zdobył Kijów. Gdy miała pół roku, ojciec wygrał Bitwę Warszawską, a gdy sześć lat – przeprowadził zamach stanu i przejął władzę w Polsce.
Z siostrą i rodzicami w SulejówkuZbiory Jadwigi Jaraczewskiej-Piłsudskiej/Archiwum prywatne Z siostrą i rodzicami w Sulejówku
Jadwiga Piłsudska w szybowcu „Wrona” podczas szkolenia w 1937 r.Narodowe Archiwum Cyfrowe Jadwiga Piłsudska w szybowcu „Wrona” podczas szkolenia w 1937 r.
Z siostrą Wandą w Sulejówku, 1990 r.Janusz Mazur/PAP Z siostrą Wandą w Sulejówku, 1990 r.
Józef Piłsudski z córkami - ławeczka w SulejówkuPiotr Rybarczyk/Forum Józef Piłsudski z córkami - ławeczka w Sulejówku

Tatuś

Dla córek tata zawsze był kochany, pozostawiał wojnę poza dziecięcym pokojem. Zachowały się wspomnienia z sulejowskiego dworku Piłsudskich i z Belwederu, gdzie zamieszkali po przewrocie majowym w 1926 r. – surowy żołnierz frontowy, wieloletni więzień polityczny, najmocniejszy człowiek ówczesnej polityki roztkliwiał się nad małą Jadzią i o dwa lata od niej starszą Wandzią. Twarz mu się wypogadzała, przytulał córki, całował i szeptał „moja, moja, moja”. A kiedyś, gdy panienki naprzykrzały się adiutantom o zabawę w berka lub papier i kredki, tata ułożył wierszyk zaczynający się od słów: „Adiutanty są szarmanty, każdy mi ołówek da”.

Piłsudski cieszył się, że ma córki. Synów, jak mówił, musiałby wychowywać twardą ręką, a pewnie i tak nie spełniliby oczekiwań. Po zabawie z dziewczynkami wracał do biurka, gdzie miał popielniczkę zrobioną z końskiego kopyta, łuska armatnia służyła mu jako przycisk do papieru – dorosłe sprawy.

Jadwiga Piłsudska na zawsze zapamięta przybywających na narady z tatą elegancko ubranych panów we frakach i mundurach.

Idylla

Witam gości w moim domu – mówi piękna, pogodna pani z filmu wyświetlanego na ścianie dworku w Sulejówku, tuż przy drzwiach wejściowych. Nazywa się Jadwiga Piłsudska-Jaraczewska, jest młodszą córką Józefa, ma 92 lata, nagranie pochodzi sprzed dwóch lat. Wtedy też żegnała się na zawsze z samolotami – już samodzielnie nie startowała ani nie lądowała, ale przejęła stery nad Sulejówkiem, oglądała swój dom dziecinny z góry.

Aleksandra Szczerbińska, matka Jadzi i Wandzi, w 1921 r. – jeszcze zanim wyszła za Piłsudskiego – kupiła tu od konduktora kolejowego działkę z drewnianym domkiem. Teren polecał sąsiad Jędrzej Moraczewski, były legionista Piłsudskiego, od listopada 1918 r. wskazany przez niego premier niepodległej Polski (choć tylko przez dwa miesiące). W 1923 r. na posesji Piłsudskich stanął dworek wybudowany dla Marszałka ze składek legionistów i peowiaków. Prawdziwy dom macie tutaj – mówiła dziewczynkom matka. Od tej pory w zachowanych opowieściach pań Piłsudskich, i matki, i córek, Sulejówek jest zawsze idyllą, niezależnie od dorosłych spraw Marszałka.

Tymczasem w świecie dorosłych tatuś i mąż właśnie demonstracyjnie usunął się z polityki, rodzina na kilka lat opuściła Belweder i osiadła w Sulejówku. Belweder jest tylko hotelem – tłumaczyła córkom mama. Wrócą tam, jak do służbowego mieszkania, w 1926 r., po przeprowadzonym przez Piłsudskiego przewrocie majowym.

A Sulejówek to: brzęczenie pszczół w ulach doglądanych przez mamę; imieniny córek, na których tatuś pojawia się niespodziewany z prezentami; ulubione przez tatę sasanki – dziewczynki zbierają mu bukieciki; imieniny taty, na które przyjeżdżają setki podziwiających go ludzi i tata dostaje prezenty – bibeloty, jaja, masło, raz nawet sarenkę, lisa i dziesięć królików; snute godzinami opowieści frontowe, w których tata tak udanie naśladuje głosy przyjaciół, że Jadzia i Wandzia śmieją się wniebogłosy; pies o imieniu Pies pilnujący dziewczynek, jakby były częścią stada – gdy inne dzieci zbliżą się za bardzo, kładzie im łapę na ramieniu i odpycha; tatuś chodząc, dyktuje mamie nocami swoje książki o wojnie, jego kroki na skrzypiącej podłodze.

Sulejówek to miejsce, za którym będzie się tęsknić, kiedy już umilknie ten cały gwar i przyjdą tu na dziesięciolecia inne głosy.

Latanie

Wiele lat po drugiej wojnie Jadwiga Piłsudska-Jaraczewska powie w wywiadzie, jak wielka pustka nastąpiła w jej życiu po śmierci ojca w 1936 r. Będzie mówić powściągliwie, jak zwykle bez śladu egzaltacji. Zamknęłam się w sobie – opowie.

Szybko dorosła – od pannicy zbierającej w belwederskim parku bukiety fiołków dla chorego taty, do pilotki w rok później. Kursy szybowcowe robiła w słynnej Wołyńskiej Szkole Szybowcowej w Krzemieńcu, mieście Słowackiego – poety ukochanego przez tatę. Przez dwa lata zdobyła najwyższe polskie uprawnienia szybowcowe. Budowała modele, chciała studiować inżynierię lotniczą na Politechnice Warszawskiej. Jednak jej pokoleniu nie dane było planować sobie życia – kolumbowie urodzeni w 1920 r., jak w powieści Romana Bratnego, jeśli przeżyją, dopłyną nie tam, dokąd chcieli.

Po wybuchu wojny 1939 r. Aleksandra Piłsudska zabrała córki do Wilna. Jednak za dwa tygodnie już byli tam czerwonoarmiści, wówczas sojusznicy Hitlera. Kobiety uciekły do Rygi, potem przez Sztokholm do Londynu. Po latach Jadwiga opowie, jak wiozła ze sobą mundur Piłsudskiego – zwykły, skórzany neseserek, a w nim mundur taty jak relikwia.

W Anglii Jadwiga Piłsudska studiowała architekturę w Cambridge. A gdy i tam dogoniła ją wojna, starała się o przyjęcie do Air Transport Auxiliary, służby lotnictwa brytyjskiego zajmującej się rozprowadzaniem samolotów po kraju. Z początku jej odmawiali – ma za mało wylatanych godzin, w końcu przyjęli w szeregi w 1942 r.

Prof. Grzegorz Nowik, historyk, publicysta, pracownik Instytutu Studiów Politycznych PAN i zastępca dyrektora Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku, pamięta, jak Jadwiga Piłsudska opowiadała mu w latach 70., podczas wspólnej pracy w Londynie nad albumem o ojcu, o służbie w ATA – maszyny, które pilotowała w czasie wojny, były albo nowe, albo do remontu. Niektóre jednak przeznaczone wprost na złom, postrzelane – mówiła w ten pogodny, nieegzaltowany sposób – miały papiery przelotowe jedynie na ten ostatni lot. Nie wiedziało się, czym przyjdzie latać, więc należało znać się na wszelkich typach samolotów. Córka Marszałka najbardziej lubiła myśliwce Spitfire. Przeprowadziła zgodnie z rozkazem kilkaset zepsutych maszyn.

Z ATA wystąpiła w stopniu porucznika natychmiast po teherańskiej konferencji w grudniu 1943 r., kiedy okazało się, że Anglicy, Rosjanie i Amerykanie wytyczyli nową, powojenną granicę Polski, jakby dokonywali kolejnego jej rozbioru. Wróciła na studia architektoniczne. W 1944 r. Jadwiga Piłsudska wyszła za Andrzeja Jaraczewskiego, porucznika Marynarki Wojennej, który ewakuował polskie okręty podwodne z Gdyni do Anglii po wybuchu wojny.

W Anglii Jaraczewski był dowódcą ścigacza artyleryjskiego, jego flotylla walczyła na kanale La Manche.

Fotografie

W 1977 r. młody magistrant historii Grzegorz Nowik podczas pobytu w Londynie trafił w dzielnicy Hammersmith, w Instytucie Piłsudskiego, na taką scenę: grupa starszych panów siedziała przy stole, porządkując setki fotografii. Byli wśród nich przedwojenni oficerowie Wojska Polskiego, zasłużone nazwiska. Na kolejnym spotkaniu zauważył przy fotografiach dwie panie, przedstawiono mu: panie Wanda i Jadwiga Piłsudskie, córki Marszałka. Na powitanie całował je w rękę, uśmiechnęły się miło, pani Jadwiga powiedziała z uśmiechem: pan pewnie z Polski. Wielka uroda, dostojeństwo, spokój, skromność, opanowanie – zapamiętał panią Piłsudską profesor. Jeszcze niedawno pracowali wspólnie nad dokumentami wojny polsko-bolszewickiej z 1920 r. i padały nazwiska dygnitarzy państwowych z lat 20. i 30. Pani Jadwiga mówiła, że pamięta ich wszystkich, jak przyjeżdżają do taty do Sulejówka. Pamięta brzmienie ich głosu.

Państwo Jaraczewscy mieszkali w niewielkim domu, do którego wchodziło się wprost z ulicy. Drzwi zawsze otwarte. Prowadzili rodzinną firmę – projektowali i sprzedawali meble. Mieli dwoje dzieci – syna i córkę, także architektów. Rodzice nie przyjęli obywatelstwa brytyjskiego, dzieci – urodzone w Anglii – miały je przyznane z mocy prawa. Do londyńskiego domu rodziny przychodzili ludzie z Polski, jak w Paryżu przychodzili do Giedroycia – wśród nich opozycjoniści, dziś wielkie nazwiska polityki i publicystyki. Jaraczewscy zawsze wspomagali opozycję także na tym najprostszym, charytatywnym poziomie. Organizowali protesty w sprawie uwolnienia więźniów politycznych.

W 1979 r. Joanna, córka Jadwigi i Andrzeja, jako pierwsza z rodziny przyjechała na stałe do Polski, działała w opozycji. W 1983 r. w więzieniu na Rakowieckiej wyszła za Janusza Onyszkiewicza, późniejszego dwukrotnego ministra obrony narodowej. Prof. Nowik wspomina, że podczas polskich wyborów w czerwcu 1989 r. londyński dom Jaraczewskich był centrum głosowania na listy solidarnościowe. Zięć kandydował na posła z Przemyśla. Reszta rodziny również zamierzała wracać do Polski na stałe po wyborach. To była decyzja ryzykowna, ale już podjęta i przemyślana – ocenia po latach prof. Grzegorz Nowik. Ryzykowna, bo przecież w Polsce wciąż stacjonowały sowieckie wojska, nikt nie wiedział, jak potoczą się losy świeżo odzyskanej przez kraj wolności. Jaraczewscy przyjechali do Warszawy samochodem w 1990 r. Najpierw mieszkali w Wilanowie, później w zwykłej kamienicy na Mokotowie.

Zachowało się zdjęcie z 1990 r.: dwie starsze panie, siostry Wanda i Jadwiga, zwana w rodzinie Jagódką, siedzą na ławce przed dworkiem w Sulejówku. Przyjechały tu pierwszy raz od wojny – dostały gerbery na powitanie. Za plecami pań widać ganek, na którym lubił wygrzewać się tata. Jednak w owym czasie, gdy one siedzą na ławce, ten idylliczny dom jeszcze do nich prawnie nie powrócił. W 1947 r. ktoś wywiózł stąd wszystkie meble, wciąż są poszukiwane po świecie przez organizujące się Muzeum Piłsudskiego. W latach 50. do dworku wprowadziło się przedszkole – podobno dzieci szły z zabawkami przez cały Sulejówek, żeby symbolicznie zająć nowy budynek. Ze względów bezpieczeństwa zasypano sadzawkę w ogrodzie.

Romantycy

W Polsce Jaraczewscy – rodzice i dzieci – oraz Wanda Piłsudska założyli Fundację Rodziny Józefa Piłsudskiego. Przez całe 10 lat upominali się o zwrot sulejowskiego dworku przez państwo, aby stworzyć muzeum – udało się dopiero w 2000 r. Rodzina wyremontowała dworek za pieniądze ze sprzedaży londyńskiego domu. Do Polski przyjechały pamiątki po Józefie Piłsudskim, wśród nich jego mundur i buława. Córki chodziły po domu dzieciństwa i przypominały sobie, co gdzie stało. Meble zniknęły, ale zachowały się zdjęcia – dziś na podłodze dworku białe taśmy wyznaczają kontury dawnych przedmiotów.

Andrzej Jaraczewski, mąż Jadwigi Piłsudskiej, zmarł w 1992 r. Wanda Piłsudska zmarła w styczniu 2001 r. Swój majątek zapisała muzeum taty.

Jadwigę Piłsudską można było jeszcze kilka miesięcy temu spotkać na codziennych spacerach ulicami Warszawy – z domu na Górnym Mokotowie do dawnego domu w Belwederze i z powrotem, razem jakieś osiem kilometrów. Zmarła 16 listopada 2014 r., miała 94 lata. W Sulejówku siedzi z tatą i Wandzią na ławce, one malutkie, on wsparty na lasce, wszyscy odlani są w brązie. Tatuś ma szczęśliwą minę, jak zawsze przy córkach. Jagódka trzyma w rękach mały samolocik.

Polityka 49.2014 (2987) z dnia 02.12.2014; Historia; s. 62
Oryginalny tytuł tekstu: "Panna Piłsudska"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną