Dr hab. Paweł Dobrowolski:
Churchill to fascynująca postać schyłkowego Imperium Brytyjskiego – z wielu powodów. Arystokrata, zdobywca nagrody Nobla w dziedzinie literatury, co w przypadku męża stanu jest rzadkością. Jedyny człowiek, który otrzymał coś, co jest w ogóle trudne do wyobrażenia, czyli honorowe obywatelstwo Stanów Zjednoczonych. Amerykanie nie dają takich zaszczytów byle komu.
Autor słynnej mowy z Fulton, w której jako pierwszy, używając słynnego później terminu „Żelaznej Kurtyny”, zidentyfikował nowego wroga – Związek Radziecki. To historyczne przemówienie było także przemówieniem dumnego syna Albionu, reprezentanta wielkiego jeszcze Imperium, adresowane do rodzącego się drugiego Imperium. Ale było też popisem krasomówstwa, bo Churchill był przecież wspaniałym mówcą, mistrzem języka angielskiego.
W 2002 roku w Wielkiej Brytanii przeprowadzono badanie opinii publicznej, w którym zapytali, kto był największym Brytyjczykiem – najwięcej głosów dostał właśnie Churchill. Rodacy zapamiętali go jako uosobienie politycznego uporu, takiego brytyjskiego buldoga, jak zresztą często przedstawiany był w karykaturach.
Dla Polaków był sojusznikiem, ale takim, który dla interesów brytyjskich był gotów Polskę poświęcić. I to zrobił, bo wiedział, że jesteśmy przegrani w II wojnie światowej.
Paweł Dobrowolski, historyk, dr hab., prof. Collegium Civitas, dyplomata w służbie zagranicznej RP. Konsul Generalny RP w Edynburgu (Szkocja) w latach 1990–95, ambasador RP w Kanadzie (2000–2004) i na Cyprze (2009–2013).