Tępe nożyczki cenzora
Aaaaaby cenzurę oszukać, czyli o PRL-owskich ogłoszeniach
Relatywnie niewielka liczba radioodbiorników oraz nieskuteczność innych środków przekazu powodowała, że ludność masowo kierowała oczy w stronę prasowych kolumn z ogłoszeniami. Do tych najczęściej czytanych należały inseraty o poszukiwaniu członków rodziny zaginionych w czasie wojny, oferty pracy czy handlowe. Umożliwiały też zachowanie anonimowości (zainteresowani mogli korzystać z poste restante). Ogłoszenia od początku ich publikowania w prasie zostały poddane skrupulatnemu nadzorowi cenzury.
Nic o zaginionych i wojsku
Po objęciu władzy w Polsce przez komunistów wprowadzono dwojaką kontrolę prasy: prewencyjną i wtórną. Pierwsze decyzje wypływały z trwającej jeszcze wojny, nakładały na publikacje obwarowania dotyczące tajemnic o charakterze militarnym oraz państwowym. Przewidywały też ograniczenia w sferze społecznej – np. zakaz publikacji ogłoszeń o zagubieniu dokumentów osobistych czy sprzedaży radioodbiorników. Czym groziła publikacja anonsów o zagubieniu dokumentów przez ludzi, którzy w czasie wojny przyjęli volkslistę I–III grupy, świadczył przykład toruńskiego „Słowa Pomorskiego”. Pretensje z powodu dużej liczby takich anonsów zgłosiły wszystkie urzędy, dowodząc, że dziennik w pasie przyfrontowym dopuszczał się pomocy „elementom wrogim” i stwarzał możliwości zaopatrzenia się w dokumenty „kolaborantom i polakożercom”. Pismu zagrożono natychmiastową likwidacją lub zmianą zespołu redakcyjnego.
Cenzura chroniła przed ujawnianiem w prasie informacji dotyczących potencjału przemysłowo-obronnego i gotowości bojowej wojska. W sprawie zachowania tajemnicy wojskowej powstała szczegółowa instrukcja (tzw. instrukcja wojskowa z 25 czerwca 1948 r.), która określała sposób pracy cenzorów w odniesieniu do prasy.