Historia

26 lat po masakrze na pl. Tiananmen

Tegoroczne obchody rocznicy Tegoroczne obchody rocznicy Twitter
4 czerwca jest w Chinach tabu. Chińczycy wolą zapomnieć niż rozdrapywać rany.
Plac Tiananmen 26 lat temuJeff Widener/East News Plac Tiananmen 26 lat temu

Tekst ukazał się w „Polityce” w 2015 r.

Zhang Xianling ma 78 lat i nie przestaje walczyć. Chodzi o wyjaśnienie losów jej jedynego syna Wang Nana, który dziś miałby 45 lat. Zginął od kuli 4 czerwca 1989 r. „Idę na plac, bo tam dzieje się historia”, to były jego ostatnie słowa. Uzbrojony w aparat fotograficzny (bardzo lubił robić zdjęcia), z kaskiem motocyklowym na głowie poszedł dokumentować historię. Chciał się przyłączyć do demonstrantów, bo walczyli o arcyistotne sprawy: wyplenienie korupcji, państwo prawa, poszanowanie praw człowieka, demokrację...

O 3.30 nad ranem kula wystrzelona z karabinu przeszyła grubą powłokę kasku. Żył jeszcze chwilę, ustaliła pani Zhang w toku prywatnego śledztwa, posiłkując się relacjami świadków, garstki, która wyłamuje się z powszechnej zmowy milczenia. Nikt nie udzielił mu pomocy. Tylko jakaś kobieta uklękła przy zakrwawionym ciele Wang Nana i głośno szlochała. On jest demonstrantem! Jeśli stąd nie pójdziesz, zabiję i ciebie! – usłyszała od żołnierza mierzącego do niej z karabinu.

Tymczasem matka Wang Nana odchodziła od zmysłów.Wierzyłam, że mojego syna aresztowali, nie dopuszczałam myśli o jego śmierci – mówi z błyszczącymi oczami, patrząc na jego roześmiane zdjęcie w ramce. Szukała syna w ponad 20 szpitalach. W końcu zadzwonili z kostnicy z prośbą o identyfikację zwłok. Wang Nana złożono w zbiorowej mogile, na zachodzie placu, tam gdzie trzy dni wcześniej został postrzelony. Pochowano go na tyle płytko, że ulewne deszcze zmyły ziemię i odkryły zakopane tam zwłoki. Wśród nich ciało Wang Nana.

Zobacz także:

  • Chiny
  • Reklama