W sierpniu 1955 roku w Polsce zdarzyło się coś niesamowitego i nieprzewidzianego: został zorganizowany Światowy Festiwal Młodzieży – pisała we wspomnieniach Rosanna Tocchetto-Lewandowska, Włoszka, która z mężem Polakiem znalazła się po tej stronie żelaznej kurtyny. – Przyjechała młodzież z całego świata. W systemie, który wpuszczał przez granice tylko popleczników komunizmu, był to krok niesłychanie śmiały. (…) Ruszyła potężna machina przygotowań; Polska komunistyczna miała pokazać się światu z najlepszej strony. (…) wypełniły się stołeczne półki sklepowe. Ludzie zaczęli zdobywać je szturmem; nigdy nie widziano naraz takiego przepychu. Z najdalszych krańców Polski zgarnięto, co tylko było do wzięcia, i przywieziono do Warszawy”.
Według napisanego przez władze scenariusza festiwal miał być imprezą propagandową, kolejnym publicznym rytuałem na cześć ustroju PRL i przyjaźni polsko-sowieckiej. Oficjalna nazwa była utrzymana w poetyce stalinowskiej: V Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów o Pokój i Przyjaźń. Impreza miała zmienić obraz komunizmu w oczach opinii międzynarodowej, a w oczach własnego społeczeństwa przedstawić blok komunistyczny jako Mekkę wolności, przyciągającą pielgrzymów z całego świata. Jednak sierpniowe święto przekroczyło wyznaczone ramy i dało początek przemianom społecznej mentalności.
Najwyższe władze partyjne przywiązywały do festiwalu szczególną wagę: w latach 1954–55 był omawiany podczas aż siedmiu posiedzeń Sekretariatu KC i jednej narady Biura Politycznego. Obchody zaplanowano z niesłychanym rozmachem, była to największa tego rodzaju impreza masowa w dotychczasowej historii PRL. Miało w niej uczestniczyć blisko 25 tys. młodzieży zagranicznej i ok. 150 tys. polskiej – tę drugą liczbę rozłożono na cztery tury.