Katastrofy przedsmoleńskie. Zginęły w nich tysiące pasażerów, w tym głowy państw i szef ONZ
Dlaczego sprawna technicznie, nowoczesna maszyna prowadzona przez doświadczonych pilotów zamiast bezpiecznie wylądować, roztrzaskuje się o ziemię? Pierwsza refleksja, która zwykle się pojawia, to myśl o zamachu lub sabotażu. Szczególnie laikowi trudno zrozumieć, że przyczyną śmierci dziesiątek pasażerów może być tzw. CFIT, czyli kontrolowany lot ku ziemi (Controlled Flight Into Terrain). Piloci zachowując kontrolę nad samolotem, a przed lądowaniem zderzają się z ziemią. Brzmi niemal jak masowe zabójstwo.
CFIT towarzyszy lotnictwu jako jedna z głównych przyczyn katastrof niemal od jego początków. Zginęło w nich tysiące pasażerów, w tym tzw. ważne osoby, niby otaczane szczególną ochroną, podróżujące z najlepszymi pilotami. Jak podaje Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA), tylko w okresie styczeń 2010 r. – grudzień 2014 r. w lotnictwie komunikacyjnym doszło do 31 wypadków typu CFIT, w których życie straciło 707 osób. Mimo kolejnych zabezpieczeń w samolotach, coraz bardziej zaawansowanych szkoleń załóg i kontrolerów lotów.
Upadek we mgle
Wypadki lotnicze, które kończyły się śmiercią prezydentów czy premierów, zdarzały się głównie w krajach Afryki, Ameryki Południowej i w Pakistanie. Przed Smoleńskiem w Europie prezydent na pokładzie samolotu zginął tylko raz. 26 lutego 2004 r. przywódca Macedonii Boris Trajkovski leciał na międzynarodową konferencję do Mostaru (Bośnia i Hercegowina). Niewielki dwusilnikowy samolot Beechcraft Super King Air, którym podróżował razem z siedmioma współpracownikami, rozbił się we mgle podczas podchodzenia do lądowania. W Bośni panowały wówczas tak złe warunki pogodowe – oprócz mgły lało – że niektórzy uczestnicy spotkania, m.in. prezydent Albanii, zrezygnowali z podróży.
Nie tylko pogoda upodabnia to zdarzenie do tego, co nastąpiło w Smoleńsku.