Miej własną politykę.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Czkawka austrofaszyzmu

Austria – pierwsza ofiara czy pierwszy sojusznik Adolfa Hitlera?

Kanclerz Engelbert Dollfuss przemawia na wiecu z okazji 250. rocznicy ocalenia Wiednia przed nawałą turecką, 1933 r. Kanclerz Engelbert Dollfuss przemawia na wiecu z okazji 250. rocznicy ocalenia Wiednia przed nawałą turecką, 1933 r. Bettmann Archive / Getty Images
Nie tylko na narodach byłego bloku sowieckiego cieniem kładzie się ponura przeszłość okresu międzywojennego. Przykładem Austria, gdzie za chwilę prezydentem może być lider partii nacjonalistycznej i ksenofobicznej.
Kanclerz Kurt Schuschnigg podczas uroczystości poświęcenia pomnika ku czci kanclerza Dollfussa, 1935 r.Austrian Archives/Imagno/Getty Images Kanclerz Kurt Schuschnigg podczas uroczystości poświęcenia pomnika ku czci kanclerza Dollfussa, 1935 r.
Zmiana samochodowej tabliczki identyfikacyjnej była jednym ze znaków akceptacji nowej państwowości po Anschlussie Austrii w 1938 r.BEW Zmiana samochodowej tabliczki identyfikacyjnej była jednym ze znaków akceptacji nowej państwowości po Anschlussie Austrii w 1938 r.

Gdy 12 listopada 1918 r. wiedeński parlament proklamował republikę Niemiecka Austria (Deutsch-Oesterreich), budynek próbowali zająć austriaccy czerwonogwardziści. Skończyło się na zerwaniu republikańskiej czerwono-biało-czerwonej flagi. W kwietniu 1919 r. jeszcze raz spróbowali, ale znów się nie udało. Cesarz wprawdzie już abdykował i wyjechał do Szwajcarii, ale Wiedeń – wciąż jeszcze zamożne, urzędnicze miasto imperialne – stawił bierny opór. Niemniej austriacka republika wcale nie chciała być państwem suwerennym. Rozpad habsburskich c.k. Austro-Węgier zachwiał równowagą gospodarczą całego regionu. Już choćby dlatego, że Wiedeń był wprawdzie centrum finansowym i administracyjnym, ale przemysł w dużej mierze znajdował się w Czechach. Wielu – również socjaldemokratów – przyszłość resztówki Austrii widziało więc w przyłączeniu do Rzeszy. Niechętna była jedynie chadecja, dla której Niemcy były nazbyt protestanckie i czerwone.

W wyborach w lutym 1919 r. zwyciężyli socjaldemokraci (72 posłów), przed chadekami (69) i austriacko-niemieckimi narodowcami (26). Wielka koalicja czerwono-czarna z socjalistą Karlem Rennerem jako kanclerzem nie mogła się utrzymać zbyt długo, bo jedni i drudzy mieli kompletnie przeciwstawne wizje gospodarcze i społeczne. Czerwoni chcieli podnosić podatki na swe atrakcyjne projekty socjalne. A czarni, gotowi brać zagraniczne kredyty, trzymali się papieskiej nauki społecznej i wizji stanowego, katolickiego państwa kierowanego przez silnego przywódcę. W dodatku latem traktaty pokojowe z Wersalu i St. Germain zakazały zjednoczenia Austrii z Niemcami. Na dobitkę powojenny kryzys spowodował hiperinflację i klęskę głodu. W 1922 r., gdy kanclerzem został ksiądz prof. teologii Ignaz Seipel, o wielkiej koalicji dawno już zapomniano, a bochen chleba kosztował 10 tys. koron – w 1914 r. za tę sumę można było kupić okazały dom.

W ciągu pięciu lat księdzu profesorowi udało się ustabilizować gospodarkę. Kosztem ubocznym było m.in. uszczuplenie ogromnego aparatu urzędniczego odziedziczonego po monarchii. Deklasacja wykształconego mieszczaństwa dodatkowo podkręciła nastroje w kraju, w którym każda partia utrzymywała własne uzbrojone bojówki. Socjaliści – republikański związek obronny, narodowcy i chadecy – różne formacje obrony terytorialnej i ojczyźnianej. Nawet marginalna jeszcze hitlerowska NSDAP miała w Austrii swoje oddziały SA i SS. Już w latach 20. strzelaniny bojówek przyniosły 80 ofiar śmiertelnych i około tysiąca rannych.

W międzynarodówce europejskich socjaldemokratów Austriacy uchodzili za rewizjonistów, bo stawiali nie na rewolucję, ale na parlamentarne przejmowanie władzy. Tzw. austromarksiści – Otto Bauer, Rudolf Hilferding – koncentrowali się na socjalistycznym wychowaniu, równouprawnieniu kobiet i uświadomieniu seksualnym. Tworzyli przedszkola, szkoły, świetlice, uniwersytety ludowe, ruch związkowy. Zbudowali też w Wiedniu wzorcowe osiedla mieszkaniowe. Ich twierdzą były wiedeńskie przedmieścia, a także robotnicze regiony Górnej Austrii i Styrii.

Chadecy akcentowali tradycyjne autorytarne wychowanie i renesans katolicyzmu. Oparcie mieli w centrum Wiednia i w Dolnej Austrii. Przez całe lata 20. toczyła się między obydwoma ugrupowaniami zimna wojna kulturowa. Chadecy mieli wyraźne wsparcie Benito Mussoliniego, który w Austrii upatrywał pewnej przeciwwagi dla Niemiec.

Seipel odszedł ze stanowiska w 1929 r. i zmarł w 1932 r., ale Karl Vocelka – autor „Dziejów Austrii” – uważa, że to jednak on przygotował glebę dla austrofaszyzmu, który zwykle kojarzy się z czasami kanclerza Engelberta Dollfussa i jego następcy Kurta Schuschnigga. A także z prawniczym zamachem stanu w marcu 1933 r., krótkotrwałą austriacką wojną domową w lutym 1934 r., a następnie nieudanym puczem austriackich nazistów w lipcu tego samego roku i wreszcie bezradnym lawirowaniem izolowanej międzynarodowo Austrii. Wszystko to zakończyło się w 1938 r. wymuszonym przez Hitlera i wspartym przez tłumy Austriaków Anschlussem i likwidacją Austrii jako odrębnego państwa.

Na początku marca 1933 r. Austria przechodziła inny kryzys niż Niemcy, gdzie po pożarze Reichstagu i delegalizacji partii komunistycznej rozpisano nowe wybory. Była państwem – używając zwrotu Roberta Musila – bez właściwości. Znowu zapaść gospodarcza – echo Wielkiego Kryzysu z 1929 r. Bezrobocie powyżej 33 proc. Rząd nie miał pieniędzy i zapowiadał, że pensje za marzec wypłaci kolejarzom w trzech ratach. Wybuchł strajk.

4 marca trzy partie – socjaldemokraci, chadecy i niemieccy narodowcy – zgłosiły w parlamencie pod głosowanie trzy różne wnioski. Chadecy domagali się zdyscyplinowania strajkujących. Socjaldemokraci i narodowcy byli przeciwni. Wniosek socjalistów został odrzucony. Natomiast narodowców przeszedł większością trzech głosów: 82 do 79. Wybuchła zażarta szarpanina, czy głosować także nad wnioskiem rządowym. Przewodniczący parlamentu, socjalista Karl Renner, przerwał obrady na godzinę, po czym oświadczył, że w czasie głosowania doszło do nieprawidłowości, wynik głosowania był 81 do 80, a więc wniosek narodowców przeszedł zaledwie jednym głosem. W urnie były dwie kartki z nazwiskiem Abram. Ponoć jeden z posłów socjalistycznych przez pomyłkę zamiast swojej wrzucił kartkę sąsiada.

Znów rejwach, czy głosować nad wnioskiem rządowym. Renner złożył urząd. Tak doradziło mu kierownictwo partii, bo jako przewodniczący nie miał prawa głosu, a potrzebne były wszystkie ręce. Więc przewodnictwo objął chadek i z miejsca uznał głosowanie nad wnioskiem narodowców za nieważne. Kolejny tumult. Także i chadek ustąpił ze stanowiska. To samo następny w kolejce – narodowiec. Pat proceduralny, parlament bez przewodniczącego nie może kontynuować obrad. Dla kanclerza była to okazja do wyłączenia parlamentu i sięgnięcia do rządów autorytarnych.

Dollfuss nie był pierwszy w ówczesnej Europie. Przed nim byli Mussolini, Salazar, Piłsudski, Smetona (przez osiem lat nie zwoływał sejmu na Litwie). Zachętą dla chadeka był jednak tym razem wzorzec niemiecki. 5 marca Hitler odniósł przygniatające zwycięstwo w wyborach do spalonego Reichstagu. 24 marca zebrany w operze Krolla Reichstag uchwalił ustawę o pełnomocnictwach dla Hitlera. Potem przez 12 lat zebrał się tylko 19 razy, uchwalając zaledwie siedem ustaw, z czego dwie to przedłużenia pełnomocnictw dla Hitlera. W tym samym czasie rząd uchwalił 986 rozporządzeń, a właściwie nie rząd, lecz otoczenie Hitlera, gdyż także rząd zbierał się coraz rzadziej. Ostatni raz 5 lutego 1938 r.

W marcu 1933 r. kanclerz Austrii oświadczył, że austriacki parlament swymi kłótniami i awanturami sam się wykluczył, podczas gdy rząd i instytucje państwowe zachowały sprawność. Odwołał się do cesarskich pełnomocnictw wojennych z 1917 r., które jednak dotyczyły gospodarki wojennej, a nie kierowania państwem. W każdym razie łamiąc konstytucję, postanowił nie dopuścić do ponownego zebrania się parlamentu. A chadecki prezydent Wilhelm Miklas nie ruszył palcem, choć powinien od kanclerza zażądać wniosku o rozpisanie nowych wyborów.

15 marca socjaliści i narodowcy próbowali wznowić obrady. Część posłów dotarła do sali plenarnej i ostatni przewodniczący parlamentu odwołał swą rezygnację. Ale części posłów policja uniemożliwiła wejście do budynku, po czym tych, którzy już weszli – wyprowadziła. Równocześnie Dollfuss wezwał bojówki Heimwehry, by obstawiły ministerstwo spraw wewnętrznych. Na co przewodniczący parlamentu wniósł przeciwko kanclerzowi formalne oskarżenie o zamach stanu, co Dollfuss zbył uwagą, że to na wypadek strajku generalnego.

Dollfuss i jego minister sprawiedliwości Kurt Schuschnigg rzeczywiście dokonali prawniczego zamachu stanu. Petycję podpisaną przez ponad 1 mln ludzi o rozpisanie nowych wyborów zignorowano. Zablokowano również utworzony w 1919 r. Trybunał Konstytucyjny, ponieważ konserwatywni sędziowie zbiorowo ustąpili ze stanowiska, z kolei rząd nie wdrożył procedury mianowania ich następców, a prezydent – z urzędu odpowiedzialny za mianowanie sędziów i kanclerza – znów nie kiwnął palcem. Zresztą w nowej konstytucji, uchwalonej w maju 1934 r., Trybunał i tak zlikwidowano.

Przedtem jednak rząd Dollfussa przygotował sobie narzędzia do rozprawy z opozycją. W listopadzie 1933 r. przywrócił karę śmierci i sądy doraźne. W ciągu trzech dni podejrzanych miano zwolnić od podejrzeń lub skazać na śmierć. 21 stycznia 1934 r. została zakazana socjalistyczna gazeta „Arbeiterzeitung”, po czym dokonano rewizji w mieszkaniach kierownictwa partii. W lutym zabrano się do rozbrajania paramilitarnych bojówek, świadomie prowokując starcie. Władze przechwyciły (i nie przekazały adresatom) telegram kierownictwa partii do dowództwa socjalistycznych oddziałów paramilitarnych w Linzu: „Wprawdzie ciotka chora, ale operację odłóżcie”…

Strzelanina 12 lutego w Linzu była sygnałem dla innych. Walki trwały dwa dni. Po stronie socjaldemokratycznej padło ok. 200 zabitych i 300 rannych, po stronie rządowej – 128 zabitych i 409 rannych. Dziewięciu dowódców socjaldemokratycznych oddziałów paramilitarnych skazano na śmierć. Jednego z nich, ciężko rannego, zaniesiono pod szubienicę na noszach. Partię socjaldemokratyczną zdelegalizowano. Następnie związki zawodowe i także partię komunistyczną. Dla opornych utworzono obozy zatrzymania.

1 maja 1934 r. uchwalono nową konstytucję, proklamując państwo stanowe, które wyraźnie sięgało do włoskich wzorców Mussoliniego. Partia chrześcijańsko-społeczna została przemianowana na Front Ojczyźniany i otwarta dla narodowców i konserwatystów. Niemiecki nazizm Dollfuss uważał jednak za zagrożenie i 19 czerwca zdelegalizowano także NSDAP. Na co austriaccy hitlerowcy odpowiedzieli próbą puczu. Wojsko i policja szybko opanowały sytuację. Niemniej zamachowcy dotarli do gabinetu kanclerza i go zastrzelili – ponoć w czasie próby ucieczki.

Po wydarzeniach lutowych i lipcowym puczu Austria była w Europie zdyskredytowana i osamotniona. Wsparcie Mussoliniego słabło w miarę kłopotów wojsk włoskich w Abisynii i w 1938 r. całkiem znikło, co ułatwiło Hitlerowi Anschluss. Pod rządami Schuschnigga Austria była krajem straumatyzowanym i wewnętrznie sparaliżowanym. A władze nie miały wsparcia nawet jednej trzeciej obywateli.

Ustrój Austrii po 1934 r. prezydent Miklas nazwał austrofaszyzmem, choć niektórzy historycy wolą określenie faszyzm klerykalny. Konstytucja odwoływała się do nauki społecznej Piusa XI („Quadragesimo anno” z 1931 r.), matura bez stopnia z religii była nieważna. Dziewczętom utrudniono dostęp do studiów wyższych. Rozwiązano opozycyjne organizacje młodzieżowe. Wprowadzono obowiązkowe szkolenie ideologiczne dla studentów. Wykładowcy musieli należeć do Frontu Ojczyźnianego.

W gospodarce wzorem była samowystarczalność. Walkę klas miała zastąpić harmonia stanów w autorytarnie rządzonym państwie. Związki zawodowe miały zostać zastąpione korporacjami łączącymi pracodawców i pracobiorców. W austrofaszyzmie było – jak mówiono – mniej rasizmu, a więcej katolicyzmu. Nie było odpowiednika ustaw norymberskich, ale w szkołach stopniowo wprowadzano segregację uczniów poprzez tworzenie klas żydowskich. W polityce kulturalnej i historycznej kładziono nacisk na powrót do idei sprzed rewolucji francuskiej 1789 r. Akcentowano też obronność kraju – przed Turkami i w ogóle Wschodem – oraz przekonanie, że Austriacy to lepsi Niemcy. Czasy Dollfussa Robert Musil spuentował jadowicie: „To nie zły duch, lecz zła bezduszność”. Zaś kondycję lepszych Niemców Bertolt Brecht błyskotliwie skarykaturował w gangsterskiej „Karierze Artura Ui”.

Nie ma dowodu na to, że to Kościół katolicki popychał Dollfussa do dyktatury, niemniej wspierał austriacką „dobrą zmianę”. Kardynał Innitzer powitał wykluczenie parlamentu jako zapowiedź nowych czasów, które porównywał z kontrreformacją. A zjazd katolików w październiku 1933 r. odbywał się pod hasłem nunquam retrorsum, nigdy wstecz. 10 maja 1933 r. minister sprawiedliwości Kurt Schuschnigg podpisał konkordat. I już 16 sierpnia utrudniono formalne występowanie z Kościoła katolickiego. Chętni musieli się poddać szczegółowym badaniom przekonań. A upoważnione urzędy okręgowe mogły procedury przeciągać w nieskończoność. Aby odzyskać lewicowych robotników, zaczęto w dzielnicach robotniczych masowo wznosić kościoły.

28 października 1933 r. papież przesłał błogosławieństwo „wytwornym mężom, którzy w tych czasach i tych dniach tak dobrze, tak zdecydowanie i tak po chrześcijańsku rządzą Austrią”. W tym czasie księża w Styrii przeczesywali robotnicze biblioteki, redukując księgozbiory z 4 tys. do 900 książek. W kościelnych raportach stwierdzono: „Przekazano policji do zniszczenia cztery skrzynie z książkami. Chodziło o książki czysto socjalistyczne, erotyczne i wrogie wierze. Najbardziej erotyczne i wrogie wobec Kościoła książki przekazano policji w stanie poszarpanym”.

Lata 1934–38 to krok po kroku uleganie „lepszych Niemiec” naciskom III Rzeszy, aż po samounicestwienie w 1938 r. Już w 1935 r. Schuschnigg amnestionował 17 tys. nazistów, za co Rzesza gwarantowała Austrii suwerenność. Jednak 12 lutego 1938 r. Hitler wymógł na kanclerzu Austrii dopuszczenie nazistów do rządu, a 12 marca – nie patyczkując się – wkroczył do Austrii witany przez tysiące entuzjastów.

Po wojnie austrofaszyzm był dla samoświadomości drugiej austriackiej republiki problemem. Do 1966 r. rządziła krajem wielka koalicja, coś w rodzaju austriackiego okrągłego stołu. I dla świętego spokoju schowano stare rozrachunki do szuflady. Chadecy z ÖVP wpisywali Dollfussa na listę pierwszych austriackich ofiar Hitlera. Natomiast dla socjalistów z SPÖ był on mordercą robotników i faszystą. Chadecy mruczeli o dzielonej winie, bo socjaliści grozili strajkiem generalnym, zaostrzając kryzys. Na co socjaliści odszeptywali, że wprawdzie decyzja o strajku była, ale po sparaliżowaniu parlamentu partia do niego nie wzywała, natomiast była gotowa do rozmów.

To jeden z tych tasiemcowych sporów, które dręczą każdy kraj. W każdym razie na grobie Dollfussa ÖVP co roku składa kwiaty. A austrofaszyzm jest na półce historii tuż obok Estado Novo Salazara, hiszpańskiego frankizmu czy kolaboranckiego État français Pétaina. Od rzeczywistego faszyzmu odróżniał się brakiem wyraźnej ideologii i masowej bazy. Nie było też mowy o ekspansywnej polityce zagranicznej, choćby odzyskaniu imperium. Austromarksista Otto Bauer uważał, że austrofaszyzm był jedynie podróbką, autorytarną dyktaturą rządową.

Wypada dodać, że żadnej chwały Austrii nie przyniósł. I po dziś dzień odbija się populistyczną czkawką.

Polityka 21.2016 (3060) z dnia 17.05.2016; Historia; s. 64
Oryginalny tytuł tekstu: "Czkawka austrofaszyzmu"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

Społeczeństwo

AIDS: czy to nadal wstydliwa choroba i wyrok? „Wciąż się boimy, że ktoś krzywo spojrzy”

Często nie wiemy, że jesteśmy zakażeni. Wciąż się boimy, „że ktoś krzywo spojrzy”, a wiedza, że test można zrobić szybko i anonimowo, nie jest powszechna – mówi Bartosz Żurawiecki, autor reportażu „Ojczyzna moralnie czysta. Początki HIV w Polsce”, w Światowym Dniu AIDS.

Mateusz Witczak
01.12.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną