Rzeczpospolita w czasach panowania Jana Kazimierza potrzebowała reform, m.in. uwolnienia się od zmory wolnej elekcji i od zasady jednomyślności przy podejmowaniu uchwał sejmowych. Para królewska Jan Kazimierz Waza i Ludwika Maria Gonzaga nie dochowała się dzieci, więc otwarta pozostawała też sprawa następstwa tronu.
Dwór usiłował wprowadzić vivente rege: wybór następcy za życia Jana Kazimierza. Jednakże szlachta uważała to za zamach na swe wolności, nie bez racji, gdyż kandydat już został przez dwór upatrzony. Istotną rolę odgrywały czynniki osobiste: król był nielubiany przez szlachtę z wzajemnością, a królową oskarżano zasadnie o stosowanie korupcji. Wprowadziła bowiem pensje płatne francuskim złotem, by zyskać przychylność senatorów i wyższych dowódców dla swych planów. Z jej inicjatywy kanclerz Krzysztof Pac zaczął zbierać na sejmie podpisy posłów i senatorów na tajnych skryptach popierających projekt vivente rege. I wreszcie Jan Kazimierz 30 listopada 1660 r. zawarł tajny układ z Francją, przewidujący syna Kondeusza Wielkiego, księcia Henryka d’Enghien de Condé, na przyszłego króla polskiego. Jednakże nie wszystko, co złe, można przypisać stronnictwu królewskiemu. Jak zwykle sytuacja była bardziej skomplikowana.
Na zamieszanie związane z próbami reform nakładały się wpływy mocarstw i trwające wojny. Wojsko koronne było nieopłacone i tworzyło konfederacje gotowe siłą dochodzić swych praw, podczas gdy skarb był pusty. Na czoło formującego się szlacheckiego stronnictwa antydworskiego wysunął się jeden z bohaterów „Potopu”, świetny wódz, marszałek wielki koronny i hetman polny koronny Jerzy Lubomirski. Odmówił podpisania skryptu podsuwanego przez królową. Magnat stał się tak popularny wśród szlachty, że tu i ówdzie pojawiły się głosy, iż to on powinien zostać królem polskim po spodziewanej abdykacji Jana Kazimierza.