Nie da się zrozumieć drogi i wyborów Ignacego Daszyńskiego, nie wspominając o rzeczywistości, pośród której dane mu było żyć i dorastać. Miejscem, gdzie formował się jego stosunek do świata i praw nim rządzących, była Galicja, tam też przyszło mu poznać życie „od rzetelnej strony”.
Urodził się 26 października 1866 r. w Zbarażu w zubożałej rodzinie o szlacheckim pochodzeniu. Już w bardzo młodym wieku musiał myśleć o własnym utrzymaniu. Udzielał prywatnych lekcji w zamian za wikt i dach nad głową. Przez pewien czas był guwernerem u rodziny Kapuczyńskich w Borkach Wielkich. Jako że wydalono go z gimnazjum, do matury przygotowywał się eksternistycznie. Rozpoczął studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale musiał je przerwać ze względu na brak pieniędzy.
Noc galicyjska
Pod wpływem brata Feliksa zaangażował się w działalność socjalistyczną. Jak pisał w wydanych u schyłku życia „Pamiętnikach”, „robotę spiskową” zaczynał w czasach ciemnej „popowstaniowej nocy”, kiedy każdy „przeklinał powstania i szukał spokojnego życia” pod rządami zaborców. Tamta Galicja nie miała wiele wspólnego ze współczesnym mitem krainy pięknej i wielokulturowej. Ekonomicznie była terytorium na poły kolonialnym, traktowanym jako rynek zbytu dla austriackich i czeskich produktów przemysłowych. Nękało ją przeludnienie, brak ziemi, wszechogarniająca nędza oraz emigracja. Exodus Galicjan jest dziś dobrze znany i opisywany – choćby przez Martina Pollacka w książce „Cesarz Ameryki”. Żydzi, Polacy, Ukraińcy, Słowacy, Niemcy porzucali wszystko, co mieli, ponieważ wydawało się, że każda zmiana będzie na lepsze.
Szczególne miejsce na osi życia Daszyńskiego zajmują Drohobycz i Borysław – miasta kwitnącego przemysłu naftowego, korupcji i rodzących się z dnia na dzień fortun.