Najbardziej znanym konfliktem z kwiatem w nazwie była trwająca 30 lat (1455–85) tzw. wojna dwóch róż, między angielskimi rodami Lancasterów (z czerwoną różą w herbie) i Yorków (z białą). Konflikt doprowadził nie tylko do typowych przy takich okazjach zniszczeń czy strat demograficznych, ale także do gruntownego przemodelowania sceny społecznej i politycznej. Straciła stara, jeszcze normańska szlachta, zyskała nowa, ze świeżych nadań, oraz mieszczaństwo. I jak często bywa, gdzie dwóch się biło, tam skorzystał trzeci. Wygranym był panujący od 1485 r. Henryk VII Tudor, po kądzieli spokrewniony z Lancasterami. Była to jednak słaba legitymacja do sprawowania władzy, poślubił więc Yorkównę (córkę Edwarda IV), a za oficjalny herb swojej rodziny przyjął kompromisową biało-czerwoną różę, wprowadzając ją także do oficjalnego godła królestwa.
Jego syn Henryk VIII (ten od sześciu żon) zrezygnował jednak z koncyliacyjnej polityki florystycznej i w oficjalnym królewskim Coat of Arms dwukolorową różę zastąpił łacińską sentencją. Jedynym kwiatem, który pozostał w państwowym godle, były lilie odgrywające niemałą rolę jako symbol roszczeń królów angielskich do korony Francji. Władający nią Burbonowie przyjęli lilie będące atrybutem zarówno maryjnym, jak i niepokalanego rycerstwa już na przełomie XI i XII stulecia, zaś od końca XIV w. ich godło wyglądało tak samo jak przez kolejne 400 lat – trzy złote lilie na błękitnym tle.
Na tyle długo, by można było burbońskie fleur-de-lis zarówno pokochać, jak i znienawidzić. Przedstawicieli pierwszej grupy rewolucja francuska wysyłała masowo na szafot, reprezentanci drugiej z zapałem usuwali herbowo-kwiatowe pozostałości reżimu z papieru, metalu czy kamienia.