Rokosz sandomierski, bardziej znany jako rokosz Zebrzydowskiego, rozpoczął się 24 czerwca 1607 r., gdy pod Jeziorną brać szlachecka ślubowała: „Wypowiadam posłuszeństwo królowi szwedzkiemu Zygmuntowi III, dotąd królowi polskiemu, jako temu, który złamał przysięgę Moskwie, złamał przysięgę Szwedom, złamał przysięgę i nam, cnotliwemu polskiemu narodowi, i więcej go za pana nie mam”. Dwa tygodnie później – 5 lipca – w bitwie pod Guzowem wojska wierne Zygmuntowi III Wazie rozbiły buntowników. Bitwa de facto oznaczała klęskę dla obu stron. Przegrali monarchiści, bo mimo że król pokonał opozycję, jego dawnego autorytetu nie dało się odzyskać. Przegrali też rokoszanie, bo ich sprzeciw doprowadził do rozlewu krwi.
Baldachim, kamienice i Dudy
Konflikt między Zygmuntem III a szlachtą narastał od dnia, kiedy szwedzki królewicz w 1587 r. objął rządy nad Wisłą. Dla Rzeczpospolitej był to czas wielkiego politycznego napięcia. W centrum sporu pozostawał sam monarcha, którego przywiązanie do tronu polskiego było, najoględniej mówiąc, podawane w wątpliwość. Szczególnie gdy na jaw wyszły jego konszachty z Habsburgami, zmierzające do przehandlowania korony polskiej w zamian za widoki na odzyskanie tronu szwedzkiego. Szlachta zbierała się na zjazdach, gardłując, że „cudzoziemcy targ o nas czynią”. Oskarżenia bardzo zaszkodziły monarsze – w 1592 r. zwołano tzw. sejm inkwizycyjny, który jednak nie zdołał ich potwierdzić. Mimo to o zaufaniu między królem a poddanymi trudno już było mówić. Wszystko to rodziło niebezpieczne precedensy. Okazało się, że bez zgody monarchy szlachta może organizować samowolne zjazdy. Sejm inkwizycyjny pokazał zaś, że naród polityczny ma prawo odbyć sąd nad panującym.