Czubek, pijak, zamachowiec?
Niezwykłe przypadki awanturnika Kazimierza Oknińskiego
Geometra Franciszek Gorzkowski 7 kwietnia 1792 r. złożył na ręce podkanclerza koronnego Hugona Kołłątaja donos. Uskarżał się w nim na nachodzącego go Kazimierza Oknińskiego, który miał publicznie siać zgorszenie: awanturował się, zaczepiał innych bez powodu, groził im. Obrzucał też Konstytucję 3 maja i króla epitetami, które „bez wzdrygnięcia się, bez obrażenia uczciwości wyrazić się nie mogą”, i zapowiadał, że ze Stanisławem Augustem Poniatowskim „stanie się jak z królem szwedzkim”. W słowach tych kryła się ponura groźba.
Pułkownik – jak tytułował się Okniński – przywoływał zamach na Gustawa III, dokonany trzy tygodnie wcześniej w sztokholmskiej operze. Raniony strzałem w plecy monarcha zmarł. Słowa furiata ocierały się zatem o zbrodnię obrazy majestatu. W innych państwach europejskich sugestia, że król powinien niepokoić się o życie, oznaczałaby rychłe spotkanie z katem; w Rzeczpospolitej władca zwykł ją puszczać mimo uszu, „jeśli by kto z głupstwa albo szaleństwa wystąpił”, jak stanowił trzeci statut litewski z 1588 r.
Gorzkowski nie omieszkał wspomnieć, jak odpowiedział awanturnikowi: „Konstytucja 3 maja nas uszczęśliwia, król jest ojcem ojczyzny, i waszmość pan mógłbyś stać się szczęśliwym, (…) gdybyś tylko nie chciał się sądzić rozumniejszym od całego narodu, albo od wszystkich narodów. (…) A kto tak gada, jak waszmość pan gadasz, powinien się zwrócić do czubków!”. Miał na myśli zakon bonifratrów, wyspecjalizowany w opiece nad chorymi psychicznie – dobrzy bracia (wł. boni fratelli) nosili habity z kapturami o szpiczastych czubkach.
Nie taki wariat, jak go malują
Pismo Gorzkowskiego uruchomiło wprowadzoną przez ustawę sejmową z 1638 r. procedurę ubezwłasnowolnienia osoby, co do której istniało podejrzenie choroby psychicznej.