Sobieski pod Podhajcami
Jak hetman Sobieski Rzeczpospolitą pod Podhajcami ratował
Zawarty w styczniu 1667 r. rozejm w Andruszowie zakończył toczoną od 13 lat wojnę pomiędzy Rosją a Rzeczpospolitą. Jednym z postanowień układu było objęcie przez oba państwa wspólnym protektoratem Ukrainy Naddnieprzańskiej. W odpowiedzi Piotr Doroszenko, ambitny hetman kozacki, mający nadzieję na zdobycie władzy nad całą Ukrainą, uznał „protekcję turecką i krymską”. Starał się jednak, przynajmniej chwilowo, nie zrywać oficjalnie stosunków z Rzeczpospolitą, wysyłając do króla Jana Kazimierza i hetmana Jana Sobieskiego ostrzeżenia o zbliżającym się najeździe tatarskim. W rzeczywistości Doroszenko, ubiegając się o posiłki tatarskie, sam ten najazd przygotowywał. Dzięki przychylności Turcji, również zainteresowanej objęciem patronatu nad Ukrainą, udało się na Krymie obalić przychylnego Rzeczpospolitej chana Mehmeda Gireja, po czym silny kontyngent tatarski (ok. 40 tys. ludzi) wyruszył na Ukrainę.
Wzmocniony w ten sposób Doroszenko zaatakował w grudniu polską, liczącą zaledwie 6 tys. ludzi dywizję, dowodzoną przez płk. Sebastiana Machowskiego. Wojsko koronne, w skład którego wchodziły cztery chorągwie tatarskie, uległo 10-krotnie silniejszemu przeciwnikowi, dywizja została całkowicie rozbita, granica pozostała bez obrony. Zwycięzcy Tatarzy, niezatrzymywani przez nikogo, uprowadzili 25-tysięczny jasyr. Kolejna wojna miała niebawem spaść na wyniszczoną Rzeczpospolitą.
Wydaje się, że jedyną osobą w państwie, zdającą sobie sprawę z niebezpieczeństwa, był Jan Sobieski, od niedawna hetman polny koronny – buławę przejął po zmarłym w 1665 r. Stefanie Czarnieckim. Alarmujące raporty Sobieskiego trafiały jednak w próżnię. Jan Kazimierz, zniechęcony opozycją szlachty wobec swoich planów politycznych, zapowiedział abdykację. W kraju zniszczonym niemal 20-letnimi nieustannymi wojnami, rozdartym po rokoszu Lubomirskiego i haniebnej bitwie pod Mątwami (podczas masakry po bitwie wycięto kilka tysięcy weteranów Czarnieckiego, osłabiając wydatnie armię), nikt nie myślał o obronie.