Urodził się 150 lat temu, 17 sierpnia 1868 r. w Stefaninie na Ziemi Kijowskiej. Czas i miejsce miały znaczenie. W ziemiańskiej rodzinie żywy był duch niedawnego powstania styczniowego, obecny poprzez postaci jego uczestników, Alojzego Abramowskiego, stryja, i Ludwika Beynarowicza, wuja Edwarda. Ten ostatni, realizując postanowienia „złotej hramoty” – manifestu Rządu Narodowego, spalił publicznie księgi robocizny pańszczyźnianej Stefanina. Energię patriotycznych uniesień równoważył głęboki szacunek dla wiedzy i nauki – ojciec Edwarda, absolwent uniwersytetu w Kijowie, utrzymywał w domu nie tylko bibliotekę, ale i laboratorium, w którym oddawał się pasji eksperymentowania.
Atmosferę tego domu rodzinnego opisywał Konstanty Krzeczkowski, pierwszy biograf, w istocie hagiograf, Abramowskiego: „Największy jednak wpływ na kształtowanie się uczuciowości i marzycielstwa dzieci miała przyroda rodzinnego miejsca. Stefanin, położony wśród stepowego krajobrazu z dzikiemi jarami, posiadał stary dwór biały, z kolumnami i pięknym gankiem, a nad wielkim stawem w jarze odwieczny park i sad rozległy. Olbrzymi widnokrąg stepowy, bujny, bogaty świat roślinny, bezgraniczna cisza i spokój latem i zimą – wszystko to wytworzyło niezliczone węzły między otoczeniem, a światem młodocianych romantyków i marzycieli”.
Abramowski opuścił ten krajobraz w wieku dziesięciu lat, po śmierci matki zmarłej na gruźlicę, by udać się do Warszawy, dokąd wysłał go ojciec na dalsze nauki. Dzięki przyzwoitej zamożności przyszły socjalista kształcił się trybem prywatnym (w gronie preceptorów i preceptorek znalazła się m.in. Maria Konopnicka), starannie, lecz bez szkolnej dyscypliny. W efekcie nigdy nie zdał ani matury, ani też nie obronił magisterium. Nie przeszkodziło mu to jednak w utworzeniu w 1910 r. Instytutu Psychologicznego, a w 1915 r. w objęciu Katedry Psychologii na reaktywowanym Uniwersytecie Warszawskim.
Szybkie dojrzewanie intelektualne przełożyło się na szybkie zaangażowanie w politykę. W wieku szesnastu lat próbował wstąpić do tajnej rewolucyjnej partii Proletariat; nie udało się, co jednak nie zraziło młodego aktywisty, który za swój upór w staraniach o włączenie w szeregi rewolucjonistów zyskał pseudonim Tłoczek. W 1885 r. wyjechał do Krakowa, by spróbować zdać maturę, zamiast tego musiał uciekać do Genewy, bo w konspiracyjnych szeregach infiltrowanych przez policyjnych szpiegów zaczęło robić się gorąco.
W Genewie studiował z właściwym sobie zapałem fizykę, filozofię, ekonomię i historię, szykując się do podjęcia badań o charakterze teoretycznym i systemowym, które pozwoliłyby rozwinąć własną koncepcję walki rewolucyjnej. Na to jednak przyjdzie jeszcze czas. Gdy skończył dwadzieścia lat, wrócił do Warszawy, gdzie praktycznie zamarł ruch socjalistyczny rozbity przez carskie służby. Edward współtworzył Drugi Proletariat, wspierając w tym Marcina Kasprzaka. Przyszedł czas dynamicznego kształtowania się ruchu socjalistycznego, który miał na długo ustawić scenę ideową i główne strategie polityczne. Obok Proletariatu rozwijał się Związek Robotników Polskich z Adolfem Warszawskim-Warskim na czele. Skracając historię – Proletariat ewoluował do PPS, ZRP do SDKPiL i późniejszej Komunistycznej Partii Polski.
Oczywiście historia była bardziej złożona, bo nawet w Proletariacie ścierały się różne koncepcje – Abramowski był przeciwny terrorowi jako metodzie walki, do której z kolei zachęcał Ludwik Kulczycki. W odpowiedzi Abramowski doprowadził w 1891 r. do rozłamu i założył Zjednoczenie Robotnicze, w którego kręgach działali ludzie, którzy odegrają ważne role w niepodległej Polsce: Władysław Grabski – przyszły premier, Stanisław Wojciechowski – prezydent RP, Bolesław Miklaszewski – minister oświaty, Romuald Mielczarski – prezes Społem. To także czas testowania form politycznej walki: robotniczego strajku i samoorganizacji, której wyrazem była Kasa Oporu, robotniczy fundusz wzajemnego wsparcia.
Abramowski okazał się zdolnym agitatorem i organizatorem, wybijał się niewątpliwie na pozycję jednego z liderów. W 1892 r. przyszedł jednak cios – podczas porodu zmarła poślubiona dwa lata wcześniej Stanisława Motz, nie tylko partnerka życiowa Abramowskiego, ale i towarzyszka rewolucyjnej walki. Autor przyszłej „Zmowy powszechnej” przeżył załamanie psychiczne, próbował nawet popełnić samobójstwo. Do pełnej równowagi nigdy już nie doszedł. Wyjechał do Paryża, gdzie wrócił do aktywności politycznej – w listopadzie 1892 r. uczestniczył w zjeździe założycielskim Polskiej Partii Socjalistycznej. W programie za jeden z celów przyjęto walkę o odzyskanie niepodległości, uznając, że niepodległe państwo – republika ludowa będzie najlepszym instrumentem realizacji socjalistycznej misji.
Równolegle młody rewolucjonista rozwijał myśl teoretyczną, uwalniając się systematycznie od marksistowskiej ortodoksji i dogmatu ekonomizmu wynikającego z prostackiej interpretacji tezy, że „byt określa świadomość”. A opierała się na niej doktryna polityczna mówiąca, że droga do zmiany społecznej i budowy sprawiedliwego świata prowadzi przez rewolucyjny czyn polityczny. Uzyskując w ten sposób władzę nad światem, można ukształtować materialne warunki bytu tak, by wyrosło na nich nowe społeczeństwo. Abramowski odrzucał nadrzędność czynu politycznego, bo na drodze swych teoretycznych dociekań doszedł do wniosku, że najważniejszą siłą sprawczą jest świadomość, a rewolucja rozpoczyna się w pojedynczych sumieniach.
W „Zagadnieniach socjalizmu” z 1899 r. pisał: „To tylko staje się faktem historycznym i rzeczywistością życia społecznego, co przejdzie jako idea przez świadomość mas ludowych”. Myśl tę rozwijał w „Pierwiastkach indywidualnych w socjologii”, proponując teorię działania zbiorowego, której podstawą było przekonanie o prymacie indywidualnej sprawczości zakorzenionej w pojedynczej świadomości: „Istotnie znaczące w przeobrażeniach społecznych jest to tylko, co jest indywidualne w zbiorowościach”.
Abramowski odrzucał więc nie tylko nadrzędność polityki, ale i radykalny kolektywizm wielu doktryn socjalistycznych; nie był wszakże liberałem – w jego myśli człowiek jako podmiot działania społecznego i politycznego jest istotą społeczną, wrażliwą na takie strukturalne konteksty, jak choćby walka klas. Doceniał znaczenie klasy robotniczej zarówno ze względów etycznych – widząc cierpienie wynikające z wyzysku, jak i politycznych – doceniając siłę robotniczej solidarności i strajk jako śmiertelnie groźny instrument walki w warunkach kapitalizmu przemysłowego.
Nie wierzył jednak w rewolucję od góry, bez wcześniejszej rewolucji moralnej. Ani w budowę socjalizmu przez wykorzystanie siły państwa do wymuszenia zmiany społecznej. Możemy dopowiedzieć, że socjalizm państwowy staje się systemem podobnej opresji jak kapitalizm. Odpowiedzią na taką pułapkę ma być autonomia społeczeństwa i ustrój powstały w wyniku rozwiązania sprzeczności napędzającej bieg dziejów: „Historia, która jest dialektyką ciągłego ścierania się dwóch czynników: indywidualnego i społecznego, jest zarazem ciągłym wysiłkiem nad rozwiązaniem ich sprzeczności, tj. ustawicznym ciążeniem do swego stałego punktu obrotu, do osiągnięcia ideału zatajonego we wszechświecie ludzkim. Rozwiązanie zaś takie nie może być niczym innym, jak tylko stwierdzeniem tożsamości ludzkiej, stwierdzeniem psychologicznym – w religii braterstwa, i stwierdzeniem społecznym – w organizacji ekonomicznej zbiorowej, która by całą troskę o byt osobniczy wzięła na swoje barki”.
Wizja na pewno dla wielu atrakcyjna, jak ją jednak urzeczywistnić? Bohdan Cywiński w opracowaniu „Myśl polityczna Edwarda Abramowskiego” rekonstruuje dyrektywy taktyczne rewolucjonisty z końca lat 90. XIX w., wskazując, że układały się one w trzy główne postulaty. Po pierwsze – kapitalistycznej kulturze własności prywatnej, geszeftu i lichwiarstwa należy przeciwstawić kulturę samopomocy, samoorganizacji i solidarności wyćwiczoną podczas akcji strajkowych. Po drugie – etyce pracy dla pracy należy przeciwstawić etykę przyjemności i prawa do próżnowania, polegającą na tym, by być, a nie mieć. W końcu – sile państwa należy przeciwstawić społeczną samoorganizację polegającą na stowarzyszaniu się w niezależne struktury, zdolne do samodzielnego działania, również w wymiarze materialnym.
Trudno ukryć, że takie rekomendacje nie brzmią równie silnie jak postulaty politycznej walki rewolucyjnej z użyciem przemocy, która przyspieszyłaby nadejście socjalizmu. Polityczne koncepcje Abramowskiego okrzepły jednak i nabrały pełnego wyrazu w latach 1905–07. W 1905 r. ukazała się „Zmowa powszechna przeciwko rządowi”, najważniejszy, a na pewno najsłynniejszy jego tekst, manifest „walki o wolność Polski i wolność każdego człowieka w Polsce”. Wzywał w nim do wielkiej akcji budowy kontrspołeczeństwa, niezależnej wobec zaborczego państwa struktury opartej na odmowie uczestnictwa w działaniach koordynowanych przez państwo i zastąpieniu ich samodzielną koordynacją opartą na stowarzyszeniach i kooperatywach.
„Zmowa” była jednocześnie programem budowy nowej Rzeczpospolitej opartej na takich zasadach ustrojowych, jak: nieograniczona wolność słowa, zebrań, strajków i stowarzyszeń, wolność sumienia, nietykalność osoby i domu, wolna szkoła, milicja narodowa w miejsce wojska, uniezależnienie gmin od rządu i równość praw gminie, samorząd miast i równouprawnienie wszystkich mieszkańców kraju.
Za słowami szły czyny; Abramowski zaangażował się w tworzenie Związku Towarzystw Samopomocy Społecznej oraz Związku Kooperatystów, który okazał się najtrwalszym i najbardziej żywotnym tworem. Po legalizacji Związku w 1906 r. powstało 12 kooperatyw, dwa lata później było ich 248, w 1913 r. – 274. Kooperatystyczny zamysł wyjaśniał w 1928 r. Oskar Lange w analizie „Socjologia i idee społeczne Edwarda Abramowskiego”: „W kooperatyzmie Abramowski widzi czynnik wysoce rewolucyjny, którego powołaniem jest obalenie, a raczej wyparcie ustroju kapitalistycznego. (…) Kooperatywa jest komórką, z której ma się rozwinąć bezpaństwowe społeczeństwo przyszłości. Jest ona przede wszystkim zrzeszeniem dobrowolnym, wskutek czego zabezpiecza w zupełności wolność jednostki. Panuje w niej wprawdzie, tak samo jak w demokracji państwowej, zasada większości, nie narusza ona jednak niczyjej swobody, gdyż każdy może swobodnie wystąpić z kooperatywy i przystąpić do innej, bądź, o ile znajdzie garstkę podzielających jego dążenia, założyć nową kooperatywę.”.
W ostatnich latach życia Abramowski zajął się poszukiwaniami naukowymi, mocno angażował w badania psychologiczne. Zmarł na gruźlicę 21 czerwca 1918 r. w wieku niespełna 50 lat, nie doczekawszy niepodległości.
Czy warto sięgać do Abramowskiego dzisiaj, 150 lat po jego urodzinach i 100 lat od jego śmierci? Damian Kalbarczyk w przedmowie do „Rzeczpospolitej przyjaciół”, wydanej w PRL w 1986 r., pytał, czy warto jeszcze czytać Abramowskiego? Uznał, że owszem, o „ile tylko jego prace będziemy odczytywać tak, jak się czyta historię, a nie jak instrukcję, mogącą stać się lekarstwem na nasze dzisiejsze kłopoty”. Inną odpowiedź zaproponował, też w 1986 r., Wojciech Giełżyński. Autor najciekawszej biografii Edwarda Abramowskiego nazwał swojego bohatera przedwcześnie urodzonym zwiastunem Solidarności. Bo właśnie Solidarność, ale ta z lat 1980–81, synteza ruchu robotniczego i narodowego, łącząca socjalizm z katolicyzmem, odwołująca się do idei samorządności i walki bez użycia przemocy, realizowała niemal doskonale zamysł rewolucji moralnej jako rewolucji politycznej.
Etyka solidarności sformułowana przez kapelana ruchu Józefa Tischnera wprost odwoływała się do koncepcji rewolucji, której podstawą jest przemiana indywidualnych sumień. Z tamtej Solidarności niewiele jednak pozostało; Abramowski czułby się nieswojo zarówno w neoliberalnej Polsce potransformacyjnej, jak i w obecnej Polsce „dobrej zmiany”, w której Jarosław Kaczyński, przekonany o autonomii polityki, realizuje program rewolucji od góry, za pomocą aparatu państwa. Nie różni się w tym w żaden sposób od bolszewików przeświadczonych, że kontrolując materialne struktury organizujące życie społeczeństwa, zmienią także jego świadomość. Warto, by przeczytał teksty starego mistrza, by zrozumieć, dlaczego musi nieuchronnie ponieść klęskę.
Abramowski zostawił też receptę, jak upadek autorytarnego projektu przyspieszyć. Po pierwsze – odmową uczestnictwa w działaniach pozbawionych legitymacji moralnej. Po drugie – samoorganizacją społeczną w formie autentycznego ruchu stowarzyszeniowego. Po trzecie – samoorganizacją materialną opierająca się na kooperatywach, które zapewnią ekonomiczne podstawy autonomii społecznej. Po czwarte – samorządnością jako formą demokratycznego współrządzenia. Wszystko jednak musi zacząć się w świadomości jednostek, na ile jeszcze żywa jest wola wspólnego działania. Działania, którego celem nie jest unicestwienie przeciwnika, lecz alternatywa i budowa lepszego świata.
„Abramowski odżywa, gdy ludzie mają nadzieję; gdy marzą o odnowieniu społeczeństwa wedle zasad, które wyznają, a nie według narzuconych prawd” – konkludował Wojciech Giełżyński. A Oskar Lange nie wahał się stwierdzić, że autor „Zmowy powszechnej” to „najoryginalniejszy myśliciel, jakim polska myśl społeczna może się szczycić”.