Rząd Władysława Sikorskiego już na początku 1940 r., zakładając, że prezydent Warszawy po aresztowaniu wywieziony został do Niemiec, podjął starania o jego uwolnienie na drodze wymiany. Okazały się one daremne. Sądzę, że do końca wojny nie wiedziano, gdzie Starzyński przebywał ani nawet, czy jeszcze żyje. Zwracam uwagę, że nikt jak dotąd nie natrafił na jakiekolwiek dokumenty władz niemieckich dotyczące losów Starzyńskiego. W ciągu kilkudziesięciu powojennych lat pojawiały się na ten temat najprzeróżniejsze, najczęściej zupełnie fantastyczne, wiadomości. Dla przykładu w wydawanym w Niemczech piśmie „Defilada” 17 marca 1946 r. czytamy: „Prezydent Warszawy major Stefan Starzyński zginął na szubienicy w Oranienburgu-Sachsenhausen dn. 9 listopada 1940 r. (...) Wraz z nim zginęło 33 młodych Polaków, najokrutniej storturowanych przed śmiercią”.
Zapewne czytelnicy POLITYKI ze zdziwieniem dowiedzą się, że odpowiedź na pytanie, gdzie, kiedy i dlaczego zginął Starzyński, znana była już w czerwcu 1946 r. Zawdzięczamy to warszawskiemu dziennikarzowi Stanisławowi Sachnowskiemu (1905–78). Współpracownik Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej ZWZ-AK, reporter powstańczej rozgłośni Błyskawica, po wojnie, używając swego konspiracyjnego pseudonimu Jacek Wołowski, sygnował nim publikacje prasowe i pod nim stał się znany jako autor okupacyjnych wspomnień „Tak było” oraz wielu powieści kryminalnych. Ani jego nazwiska, ani pseudonimu nie znajdziemy w książkach poświęconych postaci prezydenta Warszawy…
Dwa teksty Jacka Wołowskiego
Wiosną 1946 r. Sachnowski postanowił na własną rękę wyjaśnić, co się stało ze Starzyńskim po aresztowaniu. Dwa opublikowane w „Życiu Warszawy” (1 i 20 czerwca 1946 r.) artykuły są rezultatem przeprowadzonego przezeń prywatnego „śledztwa”.