Zapomniany noblista
Marek Górlikowski o dziejach polskiego noblisty Józefa Rotblata
ALEKSANDRA KOZŁOWSKA: – Dlaczego urodzony w Warszawie Józef Rotblat, fizyk, laureat Pokojowej Nagrody Nobla z 1995 r., jest w Polsce właściwie nieznany?
MAREK GÓRLIKOWSKI: – To miałem zamiar wyjaśnić, pisząc książkę o nim i jego rodzinie. Czytelnicy osądzą, czy się udało. Urodził się przecież w Warszawie, mieszkał tu przez 31 lat, skończył studia, tu zrobił doktorat i tu się ożenił. Po wojnie przyjeżdżał wiele razy do Polski – w ramach konferencji ruchu pokojowego Pugwash i nie tylko, ostatni raz w 1998 r. Jednak do tego stopnia został wypłukany z polskiej świadomości, że gdy w 2013 r. do Warszawy zjechali się laureaci Pokojowej Nagrody Nobla, to nikt o Rotblacie nie wspomniał. A debatowali w Pałacu Kultury i Nauki, piętnaście minut piechotą do Nowolipek, gdzie Rotblat mieszkał przed wojną.
Na świecie w kręgach naukowych i dyplomatycznych Rotblat był bardzo znany. Jego imieniem nazwano budynek w Londynie, salę wykładową na uniwersytecie w Liverpoolu, jest stypendium Rotblata, największy brytyjski filozof XX w. Bertrand Russell uważał go za znakomitość i bohatera, Michaił Gorbaczow za swego przyjaciela. Rotblat jest nieobecny w świadomości zwykłych ludzi, ale elity polityczne i naukowe go znały – był zagranicznym członkiem Polskiej Akademii Nauk, dostał w PRL order zasługi, interesował się nim polski wywiad wojskowy. Od dwóch lat coś się zmienia, przypomniał sobie o nim Uniwersytet Warszawski i środowisko polonijne w Londynie, wmurowano jakieś tablice. Ale prawdą jest, że warszawiak Rotblat to noblista nieznany.
A może niechciany?
Być może. Jednym z powodów jest czas przyznania nagrody. W 1995 r., niedługo po upadku komunizmu, chyba nie pasował do nowo rodzącej się demokracji „solidarnościowej”.