POLITYKA lat 60. i 70. opierała się na mocnym trójnogu – być blisko ludzi, opisując życie i gospodarkę PRL, popychać odgórną liberalizację ustroju na kontrze wobec nurtu narodowo-policyjnego w partii oraz wspierać inteligencję z awansu, aby zyskała pewność siebie, a zarazem była otwarta na świat, krytyczna i przedsiębiorcza.
O opis PRL dbali młodzi reporterzy i przyciągani do pisma eksperci. O „odgórne reformy” – publicystyka w rodzaju „Dobry fachowiec, ale bezpartyjny”, zresztą nie tylko Mieczysława Rakowskiego. A ambicją całego zespołu był spór o polskość nowoczesną, o obecność w świecie – także tym za żelazną kurtyną – o traktowanie przeszłości bez nabożeństwa czytankowego, a przyszłości – bez dogmatyzmu.
Trzeci filar
Redakcja miała wyrazistego naczelnego, ale trójnóg opierał się na w dużej mierze autonomicznych działach, których kierownicy cieszyli się respektem także poza redakcją. Uosobieniem trzeciego filaru tego trójnoga – swoistą soft power POLITYKI – był Tadeusz Drewnowski. Przez ponad 20 lat niemal autorsko kierował działem kulturalnym, powodując u naczelnego – co w „Dziennikach” przyznaje Rakowski – nocne „wybuchy wściekłości”, że jego tygodnik staje się bardziej pismem kulturalnym niż (w jego rozumieniu) politycznym. Przyznawał jednak, że szybko się też mitygował pod wrażeniem szerokich kontaktów Drewnowskiego w środowisku oraz świetnych pomysłów, jak choćby błyskawiczny – i jedyny w „demoludach” – przedruk „Jednego dnia Iwana Denisowicza” Sołżenicyna, co obok pozyskanych przez Daniela Passenta wyznań Adolfa Eichmanna i rozmowy Rakowskiego z Johnem F. Kennedym ugruntowało pozycję POLITYKI nie tylko w kraju.