W każdy poniedziałek i środę w semestrze jesiennym mam wykłady z historii zimnej wojny – pisze Gaddis, profesor uniwersytetu Yale – i muszę sobie ciągle przypominać, że prawie nikt z moich słuchaczy nie pamięta wydarzeń, które im przedstawiam. Kiedy mówię o Stalinie i Trumanie, a nawet o Reaganie i Gorbaczowie, to tak jakbym opowiadał im o Napoleonie, Cezarze czy Aleksandrze Wielkim”.
Gaddis ma na koncie kilka książek o zimnej wojnie, ale ta najnowsza już zdobyła międzynarodowy rozgłos i doczekała się riposty innego głośnego historyka amerykańskiego Tony Judta. Zimna wojna okazuje się gorącym tematem. Judt sugeruje, że dlatego, iż Amerykanie wchodzą w nastrój nowej zimnej wojny, czują się osamotnieni w konfrontacji z nowym globalnym zagrożeniem, a książka Gaddisa doskonale w ten nastrój się wpisuje.
Życie w cieniu Bomby
Przyjmuje się zwykle, że zimna wojna to epoka polityki międzynarodowej w latach 1946–1989, od pokonania Hitlera do upadku bloku komunistycznego w Europie. Można ten okres przedłużyć nawet do 1991 r., kiedy Michaił Gorbaczow, poprosiwszy o pióro amerykańskiego dziennikarza, bo w jego własnym zabrakło atramentu, podpisał akt rozwiązania Związku Radzieckiego. Tak czy owak, szmat czasu.
Jaki był nastrój zimnej wojny? W krajach obozu radzieckiego oficjalnie tak samo optymistyczny jak w obozie Zachodu: wyjdziemy z tej rywalizacji zwycięsko. Ale ten nastrój był podszyty wielkim strachem przed atakiem atomowym którejś ze stron.
Dla strategów zimna wojna była czymś innym niż dla milionów obywateli.