Po południu 5 sierpnia 1956 r. na warszawskiej bocznicy kolejowej grupa młodych ludzi dogadała się z konduktorem w sprawie zajęcia jednego wagonu w pociągu jadącym na Wybrzeże. Kilka godzin później na stacji Warszawa Główna tłum spoconych urlopowiczów jak zwykle zażarcie walczył o miejsca w przeładowanym pociągu. A do tajemniczego wagonu weszło kilku chłopaków ubranych w marynarki i pulowery zakupione na ciuchach, z fryzurami w plerezę, kaczy kuper i ? la Tytus, oraz szykowne dziewczyny z gatunku wyzwolona córka z dobrego domu. Oto na I Ogólnopolski Festiwal Muzyki Jazzowej jechała do Sopotu najgorętsza polska grupa jazzowa Melomani wraz z wielbicielami.
Czasy w Polsce były jazzowe. Szlagier jazzowy wykazywał cechy wspólne z polityką i życiem społecznym na przełomie lat 40. i 50.: zmienność nastrojów i tempa, niespodziewane frazowanie i wszechobecna improwizacja. Kilka przykładów: 1) krótko po wojnie ludziom się zdawało, że będzie w Polsce wolność, generał Anders wspierany przez Amerykanów przybędzie na białym koniu, ale nastał komunizm; 2) szły w kinach ulubione przez publikę amerykańskie filmy, aż pewnego dnia znikły z afisza; 3) Stalin, póki żył, był dobry, ale gdy umarł, można go krytykować; 4) działały w Polsce wytwórnie płytowe takie jak Gong i Melodia, wydające amerykańskie nowości rozrywkowe, aż tu nagle została jedynie Muza z repertuarem pieśni ludowej, masowej, radzieckiej i żenującej; 5) można było korzystać ze świetnie zaopatrzonych bibliotek w oddziałach YMCA (Young Men’s Christian Association – Związek Młodych Mężczyzn Chrześcijan, międzynarodowa ekumeniczna organizacja propagująca program oparty na wartościach chrześcijańskich), ale YMCA okazała się wroga ustrojowo i musiała z kraju zniknąć.