Niech i czort przyjdzie, byle zrobił porządek. Wiktoria 1920 tydzień po tygodniu
Sto lat temu nastąpił jeden z kluczowych momentów historii Polski. 1920 r. przyniósł nie tylko wielki militarny sukces, ale też odpowiedź na pytanie, czym jest Polska. Z okazji stulecia tych wydarzeń przypomnimy tydzień po tygodniu dni, w których ważył się los Europy. Wielogłosowa opowieść o tamtym czasie poprowadzona będzie tak, by można było współcześnie poczuć rytm ówczesnego życia, trudny już do wyobrażenia. Dziś odcinek trzeci: 1–7 maja.
W Piotrogrodzie w pochodzie 1 maja niesiony jest transparent: „Warszawa będzie sowiecka, za to ręczy Armia Czerwona!”. Przeciw ofensywie w głąb Ukrainy protestują komuniści na terenie Polski i Białorusi. Armia sowiecka cofa się w bezładzie; rozbita zostaje 12. Armia, wskutek czego dowództwo Frontu Południowo-Zachodniego podejmuje decyzję o rezygnacji z obrony Kijowa i wycofaniu reszty wojsk sowieckich za Dniepr. 7 maja wieczorem pierwsze oddziały polskie wkraczają do miasta. Tego dnia Sejm uchwala ustawę o likwidacji serwitutów na terenie byłego Królestwa Polskiego. Akt ten ma na celu zaspokojenie potrzeb wynikających z niedostatku ziemi wśród ludności chłopskiej.
Juliusz Zdanowski, polityk związany z Narodową Demokracją, działacz gospodarczy, w dzienniku:
Chłód. Naturalnie tramwaje, dorożki – wszystko stoi. Pochód socjalistyczny bardzo liczny. Większy jak w roku zeszłym. Były chorągwie: „Niech żyje Polska sowiecka”, „Niech żyją rady robotnicze”, „Precz z sejmem” itd., ale to wszystko nieśli ludzie dobrze ubrani (mimo dzisiejszej drożyzny), syci, uśmiechnięci. (...) Gdziem widział tłum, szedł [on] wyjątkowo spokojnie, (...) bez przeszkadzania w pracy tym, co pracować chcieli. Po biurach i sklepach żadnych łazików, nakazujących strajk, nie było.