Na dzień światowej modlitwy o pokój wybrano poniedziałek 27 października 1986 r. Koniec tygodnia – piątek, sobota, niedziela – nie wchodził w grę, bo to kolejne święte dni islamu, judaizmu i chrześcijaństwa.
Na miejsce wybrano Asyż, miasto świętego Franciszka, autora wielkiej odnowy duchowej i moralnej w Kościele zachodnim. W dobie wypraw krzyżowych Biedaczyna z Asyżu przypominał, że chrześcijańskie podejście do świata nie wyraża się ogniem i mieczem, lecz (jakkolwiek sentymentalnie to dziś brzmi) miłością.
Z zaproszenia Jana Pawła II skorzystało ponad 50 delegacji reprezentujących chrześcijaństwo i inne religie. Zdjęcia ubranego na biało papieża w różnobarwnym otoczeniu prawosławnych i protestantów, muzułmanów, żydów, bahaistów, buddystów, hinduistów, dżinistów, szintoistów zrobiły ogromne wrażenie na wyznawcach tych religii i na niewierzących.
W Asyżu wielki rabin Rzymu, dalajlama, metropolita Kijowa, imam z Arabii Saudyjskiej, a też indiańscy wodzowie słuchali słów papieża i odpowiadali mu. Wypalono też symboliczną fajkę pokoju. Niemożliwe stawało się możliwe choćby na symboliczną chwilę. Religie nie muszą być – a może w ogóle nie są – przyczyną konfliktów i wojen. Wojny wszczynają ludzie, nie religie. Religie niemanipulowane wzywają do pokoju, pojednania i współpracy.
Francuski biograf Jana Pawła II Bernard Lecomte pisał, że od papieża Wojtyły nie oczekiwano, iż zaangażuje się głęboko w sprawy ekumenizmu i dialogu międzyreligijnego. Tak mogło się wydawać obserwatorom nie znającym bliżej wielokulturowej historii Polski. Dla każdego, kto miał o niej pojęcie, wizyta papieża w rzymskiej synagodze czy jego ożywione kontakty z luteranami nie były zaskoczeniem.