Pippi była dzieckiem wojny i powojnia. Szwecja wprawdzie była neutralna. Ale w kraju racjonowano żywność, wysługiwano się III Rzeszy i od napaści Stalina na Finlandię w 1939 r. oraz okupacji Danii i Norwegii przez Hitlera w 1940 r. obawiano się, by nie spaść w otchłań.
W 1941 r. chora siedmioletnia Karin prosiła mamę, by jej opowiedziała jakąś historię o Pippi Långstrump – Długiej Pończosze. Ten indiański przydomek zapożyczyła sobie z opowieści J.F. Coopera o „Skórzanej Pończosze”. Matka pomysł podchwyciła. Miała 33 lata, dwójkę dzieci, pracowała jako sekretarka, mąż był ekspertem w szwedzkim automobilklubie. Ponadto dla szwedzkiego kontrwywiadu Astrid Lindgren kontrolowała na poczcie zagraniczną korespondencję. Nie miała pisarskich zahamowań. Opowiadając, stenografowała, potem poprawiała i maszynopisy szybko wysyłała do prowincjonalnych pism kobiecych. Niektórzy kręcili nosem, że powtarza znane schematy.
Z historią Pippi jednak zwlekała. Do znanego wydawnictwa Bonniera wysłała ją dopiero w kwietniu 1944 r. Ale zwlekano z odpowiedzią. Wreszcie nadeszła wykrętna odmowa, że program wydawniczy jest już zamknięty na dwa lata. Dla Astrid tamto lato było na tyle fatalne, że – jak zapisała w dzienniku – niemal nie zauważyła nieudanego zamachu na Hitlera, choć wnikliwie śledziła przebieg wojny. Najpierw bardziej nie znosiła Stalina, potem w tym samym stopniu Hitlera. Teraz jednak była zdruzgotana odkryciem, że mąż ją od dawna zdradza. Z mężczyznami nie szło jej najlepiej. Po latach przyznała, że obu ojców trójki swoich dzieci nigdy nie kochała.
Mając 18 lat, zaszła w ciążę z 30 lat od niej starszym właścicielem prowincjonalnej gazety, w której przyuczała się do zawodu. Zaś ten, który się potem zaopiekował panną z dzieckiem, z czasem nie wytrzymał energii ambitnej i niezależnej kobiety.