Mogłoby się wydawać pewnym, że tak pracochłonne, wymagająceniezwykłego wykształcenia i znajomości wielu języków dzieło, jakim jesttłumaczenie Biblii, wyjdzie spod pióra jezuity. W XVI w. zakon tenstanowił główną intelektualną siłę Kościoła w walce z reformacjąi tworzył znaczące ośrodki misyjne. Jednak w środowisku jezuitóww Polsce nie było głębokiego przekonania o potrzebie tłumaczenia Pismaśw. Piotr Skarga, kaznodzieja królewski i najbardziej wpływowy jezuitaw XVI w. w Rzeczypospolitej, mówił do tych, którzy próbowali zmagać sięz jej przekładem: „Nie ciśnijcie się do Biblii, wy, ludzie świeccy;Biblia jest jak kość twarda, a wy, ludzie świeccy, słabe macie zęby;przeto i zęby popsujecie, tego nie ugryziecie”. Jednak potrzeba Pismaśw. w języku ojczystym była paląca – walkę z reformacją można byłowygrać tylko jednym sposobem – za pomocą słowa, a najlepiej takiego,które byłoby zrozumiałe dla każdego. Broń taka była skuteczna, coudowodnili korzystający z przekładów Biblii na rodzime językiprotestanci.
Upowszechnianie języków narodowych w odniesieniu do Biblii stało sięmożliwe głównie dzięki bardzo odważnym decyzjom soboru trydenckiego,który wskazał na tzw. Wulgatę jako podstawę do tłumaczeń Pisma św. (Odłac. versio vulgata– przekład rozpowszechniony, popularny; przekład Biblii na łacinęz języków oryginałów: hebrajskiego i greki, wykonany przez św.Hieronima na przełomie IV i V w.).
W Rzeczypospolitej do momentu ukazania się Biblii w tzw. tłumaczeniuJakuba Wujka funkcjonowało wiele translacji. Inicjatywa należała dowyznań protestanckich, które to za przykładem Marcina Lutra i JanaKalwina pragnęły poprzez upowszechnienie Biblii w językach ojczystychpozyskiwać nowych wyznawców.