Egipcjanie przybyli pod Akkę, stolicę Królestwa Jerozolimskiego, 5 kwietnia 1291 r. Przerażeni mieszkańcy ze szczytów murów mogli podziwiać otaczającą miasto 45-tysięczną armię mameluków, chyba najlepszą w całym ówczesnym świecie. Ich wódz, sułtan Al-Aszraf Chalil, kazał rozbić swój czerwony namiot naprzeciw wieży Legata, wśród winnic i ogrodów. Przyprowadził ze sobą 100 machin miotających, w tym dwa wielkie trebusze – „Zwycięzcę” i „Wściekłego”, które miały niebawem dać się we znaki obrońcom.
Miasto, leżące na półwyspie, otoczone było podwójnym pierścieniem murów z dwunastoma wieżami. Bronić go miało ok. 15 tys. ludzi, w tym tysiąc rycerzy, wśród których większość stanowili bracia z trzech największych zakonów rycerskich: templariuszy, joannitów i krzyżaków (na miejscu znajdowali się trzej wielcy mistrzowie). Silne fortyfikacje mogły sprawić duży problem atakującym, jednak, co istotniejsze, na morzu panowały floty chrześcijańskie, które w razie przeciągającego się oblężenia mogły zaopatrywać miasto. Dlatego Chalil nie zamierzał stosować typowej w średniowieczu taktyki blokowania i głodzenia. Chciał zdobyć Akkę szturmem.
Twierdze Franków
Władza Franków w Outremer (Zamorzu, jak nazywano w Europie państwo krzyżowców), pośród muzułmańskiej większości, opierała się na sieci twierdz rozwijanych i wzmacnianych przez pokolenia. Przez niemal 200 lat istnienia Królestwa Jerozolimskiego w sztuce fortyfikacyjnej trwał nieustanny wyścig. Zamki o prostych murach wyewoluowały w twierdze tak potężne i po mistrzowsku zaplanowane jak słynny (ale nie jedyny) joannicki Krak des Chevaliers. Zmieniały się też metody ich zdobywania – długotrwałe blokady i krwawo odpierane szturmy zastąpiono przemyślanymi działaniami saperów i ostrzałem coraz efektywniejszej artylerii mechanicznej.