Tukidydes, przenikliwy grecki historyk, napisał: „Spośród najdawniejszych wydarzeń najważniejszymi były wojny perskie, ale rozstrzygnięto je szybko w dwu bitwach morskich i dwu lądowych”. Każdy chyba słyszał o Termopilach, gdzie Spartanie Leonidasa przez trzy dni powstrzymywali całą perską armię, i o starciu morskim przy brzegach Salaminy.
Fatalne nieporozumienie
Herodot, drugi z najsłynniejszych greckich historyków, dostarczający nam ciekawych anegdot, bezpośredniej przyczyny wybuchu wojny grecko-perskiej upatruje w niezręczności ateńskiej dyplomacji. Otóż w 507 r. p.n.e. Ateńczycy, szukając sojusznika przeciw Sparcie, wysłali poselstwo do Sardes, stolicy perskiej satrapii. Przyjmujący posłów urzędnik, niemający zresztą pojęcia, skąd pochodzą, zażądał od nich w imieniu króla Dariusza I Wielkiego wody i ziemi, oznaki poddaństwa (król rządzący z nadania najwyższej boskiej istoty Ahura Mazdy z nikim nie zawierał równorzędnych sojuszy). Posłowie, nie rozumiejąc znaczenia gestu, wyrazili zgodę. Kiedy później w Jonii w 499 r. p.n.e. wybuchło antyperskie powstanie miast greckich, Ateńczycy wsparli je niewielkimi siłami. Ponoć Dariusz, usłyszawszy o tym, zapłonął wielkim gniewem, co literacko oddał Kornel Ujejski w wierszu „Maraton” okrzykiem: „Pomnij się, panie! mścić nad Ateńczykiem!”.
Perskie imperium tłumiło powstanie w Jonii dość długo, bo aż pięć lat. Posługując się niepodważalną logiką mapy, możemy dostrzec, że poza chęcią ukarania wiarołomnych Ateńczyków, rozpoczynając wojnę z Grekami, Dariusz chciał osiągnąć dwa cele – zabezpieczyć zachodnią, morską granicę swojego państwa oraz, być może, zdobyć wygodną pozycję do dalszych podbojów w basenie Morza Śródziemnego. Ofensywa dyplomatyczna zakończyła się tylko częściowym sukcesem – część greckich poleis (miast-państw), szczególnie tych mniejszych i położonych bliżej granic imperium, postanowiła się podporządkować.