Przybywszy w 1492 r. na Hispaniolę, Krzysztof Kolumb za każdym razem, gdy napotykał nieznaną sobie roślinę, wąchał jej korę, czy pachnie cynamonem, próbował pąków kwiatów w nadziei, że rozpozna smak goździków, albo skrobał korzenie, licząc, że trafi na imbir. Europejczycy u progu nowożytności desperacko pragnęli przypraw. Kiedy wysłannicy jakiegoś państwa odnaleźli egzotyczne rośliny będące ich źródłem, traktowali je jak tajemnicę i zazdrośnie strzegli przed innymi mocarstwami. To zaś stało się pożywką dla specjalnego rodzaju piractwa – awanturników poszukujących nie złota, ale aromatycznych krzewów i ziarenek.
Skarby Wysp Korzennych
Przyprawami, które od dawna pobudzały wyobraźnię Zachodu, popychając poszukiwaczy w coraz bardziej odległe rejony świata, były gałka muszkatołowa i goździki. Wiedziano, że pochodzą z Wysp Korzennych (obecnie Moluki w Indonezji) na Dalekim Wschodzie. Klejnotem w koronie Wysp Korzennych był składający się z dziewięciu wysepek archipelag Banda. Te niemal niedostrzegalne na mapie kropki rozrzucone w zachodniej części Oceanu Spokojnego były jedynym na całym świecie miejscem, gdzie uprawiano muszkatołowiec korzenny. Jego owoce skrywały w sobie prawdziwy skarb: twarde, przypominające orzech włoski nasiono, czyli gałkę muszkatołową. Ta wysoce pożądana na Zachodzie przyprawa służyła również – ze względu na zawarte w niej substancje psychoaktywne – jako środek pobudzający.
Na początku XVII w. kontrolę nad wyspami Banda zdobyła Holenderska Kompania Wschodnioindyjska (niderl. Vereenigde Oostindische Compagnie, VOC), która wymordowała lub przesiedliła miejscową ludność, sprowadziła na jej miejsce robotników do uprawy drzew, a reszcie świata narzuciła swój monopol na handel przyprawą. Utrzymanie takiego monopolu w przypadku nasion, które teoretycznie każdy mógł zasiać w nadziei, że wyhoduje własne drzewo muszkatołowe, wymagało jednak specjalistycznej wiedzy.