Komunista, ale narodowy
Władysław Gomułka: postać tragiczna. Komunista, ale narodowy
MIKOŁAJ MIROWSKI: – W jakich okolicznościach poznał pan Władysława Gomułkę?
JÓZEF TEJCHMA: – Jako przewodniczący Związku Młodzieży Wiejskiej znalazłem się w czymś, co dzisiaj nazwalibyśmy establishmentem. Gomułka, I sekretarz PZPR, chcąc poznać ludzi, z którymi będzie miał do czynienia, zaprosił zarząd ZMW – w tym mnie – na rozmowę.
Powiedział pan kiedyś: „Za czasów Gomułki słowo »komunizm« było prawie nieobecne w języku politycznym, nie przylegało do polskiej rzeczywistości. Upowszechniło się dopiero z dojściem do władzy Gierka. Nie znosiłem tego języka. W żadnym ze swoich licznych tekstów nie mówiłem o sobie – komunista”.
To prawda. Wywodziłem się z ruchu ludowego, z „Wici”, a nie ze Związku Walki Młodych. I Gomułka też niechętnie używał tego słowa, bo miał wyczucie, że nie leży ono w polskiej psychice. Choć sam był komunistą.
Mówi się powszechnie, że Gomułka był narodowym komunistą. Jak on traktował ramy ideologiczne, takie jak marksizm?
Myślę, że poważnie, ale… inaczej. Wtedy był dla mnie działaczem politycznym i partyjnym nowej rzeczywistości. A inaczej – to znaczy narodowo. A narodowy to bardziej niezależny od Moskwy.
W 1956 r. Gomułka – jak nikt z pierwszych sekretarzy – cieszył się ogromnym poparciem społecznym. Natomiast w 1970 r. kazał strzelać do robotników. Jak ten sam człowiek mógł podjąć taką decyzję? Pamiętamy przecież jego słowa o Poznaniu ’56. Przyznał wówczas, że ten protest był robotniczy i uprawniony, choć nie przeciwko socjalizmowi, a jedynie przeciwko jego „błędom i wypaczeniom”. Czy naprawdę wierzył, że w grudniu 1970 r. mieliśmy do czynienia z kontrrewolucją?