Zrobiona z kremu i tuszu
Zrobiona z kremu i tuszu: niezwykła Helena Rubinstein, twórczyni kosmetycznego imperium
„Ładna historia jest więcej warta niż prawda” – napisała w „Sztuce kobiecej urody”. Lubiła mitologizować swoją przeszłość, dlatego do jej zapisków autobiograficznych należy podchodzić z dystansem. Ale nawet z dystansem jej historia jest nie tylko ładna, ale i niezwykła.
Już z datą urodzenia jest mały problem. Z dokumentów wynika, że to 1872 r. Ale ona sama czasem ujmowała, a czasem dodawała sobie kilka lat, żeby pokazać, jak świetnie się trzyma dzięki swoim kuracjom kosmetycznym. Dom rodzinny opisywała jako piękne krakowskie mieszkanie w pobliżu Uniwersytetu Jagiellońskiego, pełne antyków, bibelotów i książek. Naprawdę urodziła się w Podgórzu. Dziś to jedna z dzielnic Krakowa, ale wówczas odrębne miasto. Ojciec Hirsz Rubinstein był drobnym kupcem. Handlował naftą, jajami i artykułami żelaznymi. Matka Gitel pomagała mu w interesach. Chaja była ich najstarszym dzieckiem. Po jej narodzinach przenieśli się na krakowski Kazimierz, gdzie na świat przyszło liczne rodzeństwo. Jedna z sióstr i czterech braci zmarło w dzieciństwie. Dorosłości dożyło siedem sióstr Chai.
Nie dostała dobrego wykształcenia. Edukację zakończyła na etapie szkoły powszechnej na Kazimierzu. W religijnych rodzinach żydowskich nie było tradycji kształcenia dziewczynek. Rodziny zresztą nie byłoby na to stać. Ubożała, co wiązało się z licznymi przeprowadzkami. „Piękne krakowskie mieszkanie” bywało izbą, w której gnieździło się 10 osób.
Helena wielokrotnie wspominała, że jej matka uczyła córki, jak dbać o urodę; pielęgnować włosy i skórę. Co wieczór miała smarować ich twarze specjalnym kremem. Piękno i urok miały zapewnić dziewczynkom dobre zamążpójście. Ale to właśnie przed małżeństwem Chaja uciekła z Krakowa. Zakochaną w biednym, w dodatku nieżydowskim, studencie medycyny rodzice chcieli wydać za bogatego wdowca.