W 1620 r. w Szczecinie po długim procesie kat ściął 72-letnią szlachciankę Sydonię von Borck. Wyrok wykonano na wzgórzu nazywanym „niebiańskim stokiem”, skąd dusze skazanych ulatywać miały wprost do nieba, na „kruczym” kamieniu – gdy tylko tłumy gapiów opuszczały miejsce kaźni, do ciał zlatywały się kruki. Zgodnie z decyzją sądu zwłoki Sydonii spalono na stosie, a majątek, jaki zostawiła, przepadł na rzecz książęcego skarbu jako pokrycie kosztów sądowych. Taki był finał jednego z najgłośniejszych procesów o czary w dziejach rządzonego przez dynastię Gryfitów Księstwa Pomorskiego.
Niedawno po ponad 400 latach sprawa Sydonii von Borck wróciła na historyczną wokandę za sprawą polsko-niemieckiego projektu „Akta Sydonii”. Dzięki niemu powstał blog oraz detektywistyczne słuchowisko, które na podstawie oryginalnych dokumentów z procesu opowiada historię Sydonii na nowo, tym razem z jej perspektywy (odrestaurowane akta z własnoręcznymi zapiskami Sydonii można obejrzeć pod adresem www.s1620.eu).
„Wilczy” rodowód
Początki rodu von Borck – nazywanych wcześniej Borkami – sięgają XII w. Ich rodową siedzibę, Strzmiele, położoną niedaleko Szczecina na lewym brzegu Odry, nazwano Wilczym Gniazdem, ponieważ ich nazwisko, pomorskie słowo bork, oznaczało wilka. Borkowie słusznie uchodzili za jeden z najstarszych zachodniopomorskich rodów szlacheckich i od dawien dawna służyli książęcemu rodowi Gryfitów. W wiekach XIV i XV, kiedy wraz z niemieckimi osadnikami i rycerstwem na Pomorze zaczęła napływać niemiecka kultura dworska oraz język, Borkowie stopniowo stali się von Borckami. Nie przeszkadzało to jednak żyjącemu w latach 1360–1426 Maćkowi Borkowi (występujący w dokumentach jako Matzko von Borck) wojować z krzyżakami i posłować z ramienia króla Władysława Jagiełły do Danii.