Dywizja w krwi i błocie
Kościuszkowcy: mięso armatnie Stalina. Narażeni na śmierć i coś jeszcze gorszego
Kiedy kościuszkowcy zakończyli walkę pod Lenino 13 października 1943 r., plutonami ruszyli z powrotem ku rzece Mierei. Dopadłszy bagnistych brzegów, zerwali hełmy z głów, by czerpać nimi wodę i pić. Oficerowie wyrywali im te „czerpaki”, krzycząc, że rzeka jest pełna trupów. Za Miereją czekała kuchnia polowa. Żołnierze rozsiedli się wokół niej i gdy padła komenda „Przygotować się do wymarszu”, nikt nie wstał. Zapadli w jakieś senne odrętwienie – dotarło do nich, że oto odegrali rolę mięsa armatniego...
W istocie byli nim na froncie wschodnim żołnierze wszystkich jednostek Armii Czerwonej – od tych gwardyjskich po oddziały karne rzucane do rozpoznania bojem najgorszych odcinków frontu. Polska 1. Dywizja Piechoty im. Tadeusza Kościuszki miała w zamierzeniach Stalina jeszcze jedno – polityczne – zadanie. A to oznaczało, że jej żołnierze będą narażeni nie tylko na śmierć na polu walki – normalna żołnierska rzecz – lecz na coś znacznie gorszego: moralne osądy przyszłych pokoleń, które nie znając kontekstu, będą im odmawiać miana polskiego żołnierza czy wręcz zdradę. Niesłusznie.
Plany Stalina
Ewakuacja armii generała Andersa w marcu 1942 r., zerwanie w kwietniu 1943 r. przez Stalina stosunków dyplomatycznych z Polską po prośbie jej rządu do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża o zbadanie wiarygodności niemieckich komunikatów o zbrodni katyńskiej, ogromny wzrost notowań politycznych i militarnych ZSRS u jego zachodnich sojuszników po triumfie stalingradzkim – to wszystko było dla Stalina jak zwycięska partia domina, która stała się fundamentem jego dążeń do zwasalizowania Polski i całej Europy Środkowo-Wschodniej. Dyktator postanowił w tej grze wykorzystać przebywających na terenie jego państwa komunistów polskich (ocalałych po jego krwawej rozprawie z KPP) z Wandą Wasilewską na czele oraz kilku dezerterów z armii Andersa.