Zimny chów dla ostrych słów
Jerzy Urban: skandalista i „obleśny starzec” czy bystry obserwator rzeczywistości
Rozmowy w leśnej posesji długoletniego redaktora, publicysty, satyryka i prześmiewcy, ale także kontrowersyjnego rzecznika rządu (1981–89), a w ostatniej fazie życia wydawcy i „performersa” bulwersującego tygodnika „Nie”, były dla autorów okazją do podpatrzenia stylu bycia i autostylizacji człowieka, który w latach 80. był dla jednych „Goebbelsem stanu wojennego”, dla innych „piorunochronem Jaruzelskiego”. Dla peerelowskiej warszawki zaś jednym z najbardziej wszechstronnych, a zarazem budzących skrajne emocje dziennikarzem, znajomkiem, kolegą, kumplem czy wręcz przyjacielem.
Zarazem skrupulatnie przekartkowali teksty Urbana. Rozmawiali z jego znajomymi, wrogami i przyjaciółmi, konfrontując ich opowieści z tym, co usłyszeli od swego „obiektu”. Umówili się z Urbanem, że ich książka ukaże się dopiero po jego śmierci. Toteż zaczynają od relacji z pogrzebu 11 października ubiegłego roku – odnotowując obecność zarówno Aleksandra Kwaśniewskiego, jak i Adama Michnika, a także grupki protestujących przeciwko „goebbelsourbanom”...
Ten reporterski warsztat pozwolił naszkicować barwny i wielowymiarowy portret zbudowany na dobrze udokumentowanych materiałach. Nie jest to pierwsza książka o Urbanie. Sam opowiadał o sobie w wywiadach rzekach „Jajakobyły” i „O swoim życiu”. Jednak biografia Doroty Karaś i Marka Sterlingowa jest najbardziej wnikliwa. Te 600 stronic świetnie się czyta. Pamiętający PRL odnajdą w książce czasy i emocje młodości. Młodsi – którym Urban migał w mediach jako wydawca „Nie” czy autor szyderczych internetowych scenek – mogą poprzez tę biografię poznać więcej niż kawał prehistorii ich własnego świata… Autorska para oceny pozostawia czytelnikowi, który sam ma szukać odpowiedzi na pytania, jakim człowiekiem był Urban, jak ukształtowały go czasy, w których żył, jakie miał talenty, a jakie niedostatki i dlaczego w momentach zwrotnych podejmował takie, a nie inne wybory.