Tygiel na ogniu
USA: jak kraj emigrantów zamykał się na emigrantów. Miało powstać „lepsze społeczeństwo”
Kiedy widzowie entuzjastycznie oklaskiwali przedstawienie teatralne „The Melting Pot”, z loży wychylił się prezydent Theodore Roosevelt i krzyknął: „Wspaniałe!”. Tak w 1908 r. przyjęto spektakl znanego żydowskiego pisarza Israela Zangwilla o asymilacji w Ameryce. Melting pot oznaczało rondel, w którym przygotowuje się potrawy, zwłaszcza sosy, mieszając składniki w jednolitą masę. Od zarania państwowości USA filozofowie i publicyści używali tego pojęcia jako metafory opisującej Amerykę – republikę idealną, „kraj obiecany”, gdzie ludzie różnych kultur i narodowości przeistaczają się w „amerykańskiego nowego człowieka”. Od czasu sztuki Zangwilla termin wszedł do powszechnego użycia. Na język polski przetłumaczono go jako „wielokulturowy tygiel”.
Sztuka opowiada historię żydowskiego emigranta z Kiszyniowa, Davida, którego rodzina zginęła w antyżydowskim pogromie. W Nowym Jorku został muzykiem, zakochał się w Rosjance. Kluczowym momentem dramatu jest scena poznania ojca ukochanej – okazał się on organizatorem pogromu, w którym zabito rodziców Davida. Jednak wyznał swoją winę, a zakochani zdecydowali się na założenie rodziny w USA. Sztukę postrzegać możemy jako naiwną – jej bohaterowie stali się „Amerykanami”, ludźmi nowymi, bardziej wartościowymi.
Wykluczenie Chińczyków
Relacje między imigrantami różnych narodowości były na początku XX w. jednym z najważniejszych problemów społecznych Stanów Zjednoczonych. W połowie XIX w. imigrantami byli głównie Niemcy i Irlandczycy. Od ok. 1890 r. dołączyli do nich Włosi i wschodni Europejczycy (głównie Polacy, Żydzi i Rusini/Ukraińcy). Szacuje się, że od wojny secesyjnej do pierwszej wojny światowej przybyło do USA ok.