Lenin: święty i wyklęty
Lenin: święty i wyklęty. Nie miał żadnych oporów: dyktował depesze nakazujące masowe rozstrzeliwanie „wrogów klasowych”
Lenin i rewolucja - to była jedność. I taki wizerunek przez kilkadziesiąt lat budowała komunistyczna propaganda, tworząc wręcz religijny kult Włodzimierza Iljicza. Z drugiej strony jest też radykalna, ale w pełni uzasadniona teza, sformułowana przez Richarda Pipesa, dla którego stworzony przez Lenina reżim był w istocie zinstytucjonalizowanym wyrazem jego osobowości.
Włodzimierz Uljanow - bo takie było jego prawdziwe nazwisko - urodził się w kwietniu 1870 r., w rodzinie zamożnego symbirskiego urzędnika, inspektora oświaty, który doszedł do rangi radcy stanu. Gwarantowało to całej rodzinie wysoki status społeczny, odpowiadający mniej więcej randze generała. Wiele lat później rosyjscy antysemici będą wyciągali mu żydowskie korzenie (matka, z domu Blank, była córką lekarza).
Historycy piszący o Leninie chętnie odwołują się do doświadczeń jego dzieciństwa i traumy, jaką było aresztowanie w 1887 r. i stracenie jego brata Aleksandra za udział w zamachu na cara Aleksandra II. I jest w tym dużo racji. Wcześniej raczej obojętny politycznie, dopiero na studiach prawniczych, jakie podjął w tym samym roku na uniwersytecie w Kazaniu, rozpoczął aktywną działalność i - otoczony nimbem „brata głośnego terrorysty" - został członkiem jednego z tajnych kółek Narodnej Woli. Już w grudniu Włodzimierz Uljanow został aresztowany po jednej z demonstracji studenckich, a zaraz potem relegowany z uczelni. I to był początek jego kariery zawodowego rewolucjonisty - typowego przedstawiciela specyficznej grupy społecznej, jaka ukształtowała się w XIX-wiecznej Rosji za panowania najbardziej liberalnego cara Aleksandra II; tej części rosyjskiej inteligencji, dla której rewolucja była zarówno wielką ideą, jaki i sposobem na życie, a także źródłem utrzymania.
Lenin, któremu w 1890 r.