Pierwszy przywilej dla Żydów, wydany przez księcia Bolesława Pobożnego, pochodzi z 1264 r. „Kler wystąpił z akcją przeciwżydowską” – pisze w książce „Państwo polskie w wiekach średnich” prof. Z. Wojciechowski, wybitny historyk ustroju Polski, związany sympatiami z ruchem narodowym. Już w trzy lata później, na synodzie polskiej prowincji kościelnej we Wrocławiu, legat papieski kardynał Gwidon przeprowadza statuty synodalne z postanowieniami: Żydzi winni zamieszkać w odrębnej dzielnicy, ich domy wykupić muszą chrześcijanie. To przymusowe wywłaszczenie sąsiaduje ze szczegółową instrukcją, jak Żyd ma się zachować, gdy napotka duchownego z Najświętszym Sakramentem.
Wiek później Kazimierz Wielki nie tylko trzykrotnie potwierdza akt Pobożnego, ale jeszcze rozciąga go na cały kraj. Co postanowili książęta i królowie, to zakwestionował kardynał Oleśnicki. Na skutek jego nacisków Władysław Jagiełło odmawia uznania przywileju z 1264 r., a kolejny synod w Kaliszu wznawia uchwały wrocławskie i nawet zaostrza jeszcze ich antyżydowski charakter. Czy to więc tradycja, czy przypadek tylko, że blisko 500 lat później to właśnie ksiądz katolicki (Kazimierz Lutosławski w 1923 r.) zgłasza w Sejmie pierwszy projekt ograniczenia młodzieży żydowskiej dostępu do studiów wyższych (numerus clausus)?
Tomasz Wołek („Polityka” 22) interesująco nakreślił zdarzenia z początków XX stulecia, które nadały kwestii żydowskiej nowy wymiar. Podobną cezurę wyznacza o blisko sto lat wcześniejsze powstanie listopadowe. Wówczas to bowiem 400-tys. społeczność żydowska, zdolna do noszenia broni, zaofiarowała swój udział w obronie ojczyzny.