Historia

Rudowłosy

Fot. Wikipedia Fot. Wikipedia
Twórca największego na świecie imperium nie wyglądał jak typowy Azjata ani nie miał wielu cech, które mu przypisujemy. Warto o tym pamiętać, wybierając się do kina na film „Czyngis-chan”.

Bezwzględny Azjata z zimnym błyskiem w skośnych oczach – tak wyobrażamy sobie największego mongolskiego bohatera. W filmie „Czyngis-chan” w reżyserii Sergieja Bodrowa, wchodzącym właśnie na ekrany, główną rolę gra przystojny Japończyk (Tadanobu Asano). Jest to zgodne z japońską legendą, która mówi, że u schyłku XII w., w czasie wojen w Japonii, jeden z pokonanych wodzów zbiegł na kontynent i przepadł na wiele lat, w trakcie których... założył imperium mongolskie.

Do Czyngis-chana, urodzonego między 1155 a 1167 r., przyznają się również Chińczycy, z dumą zaliczając go w poczet cesarzy. Tymczasem Temudżyn, bo tak do 1206 r. nazywał się Czyngis-chan, wcale nie miał typowo azjatyckich rysów twarzy, był wysoki, miał rude włosy i szare oczy. W dodatku wcale nie grzeszył odwagą ani nie lubował się w okrucieństwie. Pora obalić kilka mitów.

„Tajna historia Mongołów”, najważniejsza kronika mongolska, przytacza legendę rodu Bordżigin, z którego wywodził się Czyngis-chan. Jego praprababka Ałan Goa owdowiała i została sama z dwoma synami. Po śmierci męża powiła trzech synów. Starsi synowie byli oburzeni. Aby uciąć spekulacje, kobieta wyznała: „Każdej nocy wchodził do mnie siejący blask żółty człowiek, światłość zaś, którą rozsiewał, przenikała do mego łona, a kiedy mnie opuszczał, wypełzał po promieniu słońca lub księżyca na podobieństwo żółtego psa”. Był to niezbity dowód na boskie pochodzenie jej trzech synów i jednocześnie rodu Czyngis-chana, ale już trzeźwo patrzący Raszyd ed-Din – wielki kronikarz i wezyr na dworze mongolskich chanów w Persji – twierdził, że tajemniczym rudzielcem był po prostu jakiś cudzoziemiec. To po nim kolejni antenaci Czyngis-chana mieli jaśniejsze włosy i oczy. W legendzie jest zatem ziarno prawdy.

O jasnych włosach i oczach oraz słusznej posturze Temudżyna wspomina nie tylko Raszyd ed-Din, który rozmawiał z osobami pamiętającymi, jak wyglądał Wielki Chan, ale i znający go osobiście chińscy kronikarze dworscy. Ponieważ nie wiemy, gdzie został pochowany Czyngis-chan, i nie dysponujemy szczątkami kostnymi, które mogłyby zweryfikować informacje dotyczące jego pochodzenia, musimy wierzyć zachowanym tekstom. Ostatnio mongolski badacz prof. Dżangar z Uniwersytetu Mniejszości w Pekinie przeprowadził analizę zapożyczeń z języków indoeuropejskich w mongolskim i chińskim. Z jego badań wynika, że znana z „Tajnej historii Mongołów” legenda o wpływach z zachodu (a szczególnie z Persji) ma swoje uzasadnienie również w języku. Nie potrzeba jednak wyjaśnień lingwistycznych, by dowieść, że jasne oczy czy włosy nie są w centralnej Azji niczym niezwykłym.

Wielkie wędrówki Indoeuropejczyków po Azji zaczęły się już pod koniec III tysiąclecia p.n.e. – część z nich poszła na południe (Ariowie), część na wschód, gdzie dotarli aż do Mongolii i Huang-ho. Obecność Europejczyków potwierdzają mumie z Kotliny Turfańskiej (autonomiczna republika Xinjiang). Nie tylko rysy twarzy, ale również tkaniny oraz przedmioty, z jakimi zostały pochowane, dowodzą europejskich korzeni. – Chińskie przekazy wspominają o istnieniu w Kotlinie Kaszgarskiej królestwa Hotanu, które założyli w VI w. p.n.e. irańscy Scytowie – mówi dr Jerzy Tulisow z Instytutu Orientalistyki Uniwersytetu Warszawskiego. – Aż do II w. p.n.e. w tym regionie kulturalnie dominowały ludy europejskie, a ich wpływy sięgały Mongolii centralnej, zamieszkanej przez skośnookie plemiona, stojące na niższym poziomie rozwoju społecznego i cywilizacyjnego. Być może Indoeuropejczycy przyczynili się też do powstania na tych terenach w III w. n.e. świetnie zorganizowanego państwa Hunów.

Prawdziwym tyglem kulturowym stał się Wielki Step w czasach rozkwitu Jedwabnego Szlaku, czyli od III w. p.n.e. Wtedy to z leżącej między Amu-darią i Syr-darią Sogdiany przybyli irańscy kupcy. Znajomość zmodyfikowanego pisma aramejskiego (które potem posłużyło Ujgurom, Mongołom i Mandżurom do stworzenia własnych systemów graficznych) zapewniła im szybki awans – stali się skrybami na dworach stepowych książąt. Potem, u schyłku I tysiąclecia n.e., północno-zachodnią Mongolią rządzili jasnowłosi tureccy Kirgizi Jenisejscy.

Podróżnicy dziewiętnastowieczni zaobserwowali u Mongołów różne typy rasowe. Ale i dzisiaj zdarza się, że z „typowych” azjatyckich rodziców rodzi się rudowłose dziecko, czego nie można tłumaczyć jedynie krótką obecnością Rosjan czy innych Europejczyków. Cechy takie jak niebieskie oczy czy blond włosy są cechami recesywnymi, a ich występowanie wśród ludów mongoloidalnych nie jest wynikiem jednorazowych kontaktów, lecz efektem wieloletniego przenikania. – W Xinjiang miałem czasem wrażenie, że jestem na mazowieckiej wsi – tłumaczy Tulisow. – Rysy mówiących po turecku ludzi zdradzały dziedzictwo indoeuropejskie, trzy tysiące lat obecności Europejczyków w tym regionie musiało pozostawić ślady. Rudowłosy i szarooki Czyngis-chan nie był zatem wyjątkiem. Spisana w „Tajnej historii Mongołów” legenda o żółtowłosym mężczyźnie miała tylko wyjaśnić pewien oczywisty fakt, jakim była obecność indoeuropejskich genów w rodzinie Czyngis-chana. Co zostało zresztą sprytnie wykorzystane jako dowód na jego boskie pochodzenie, a w efekcie legitymizację jego władzy.

Oprócz zachodnich genów, pisma i języka do Azji Centralnej napływały najróżniejsze religie. Mieszkańcy miast na Jedwabnym Szlaku byli wyznawcami zaratustrianizmu, buddyzmu, chrześcijaństwa w wydaniu nestoriańskim, manicheizmu, islamu i hinduizmu. Nic dziwnego, że w wierzeniach Mongołów, pierwotnie wyrastających z szamanizmu, są wpływy innych religii. – Ludy koczownicze Mongolii sąsiadujące przez Wielki Mur z Chińczykami niewiele od nich przejęły (Czyngis-chan nie znał nawet herbaty), z zachodu zaś czerpały pełnymi garściami. Najwyraźniej kultura zachodu – najpierw hellenistyczna, potem perska – była dla nich bardziej atrakcyjna – mówi Tulisow.

Niektórym badaczom mongolskim zależy na podkreślaniu zachodnich korzeni Czyngis-chana.Być może wynika to z kompleksów w stosunku do Europy, ale w rzeczywistości nie ma to większego znaczenia i nie powinno prowadzić do domysłów, że to, co Temudżyn osiągnął, zawdzięcza swym tzw. zachodnim genom. I bez nich zbudowałby imperium, gdyż był odpowiednim człowiekiem we właściwym miejscu i czasie – tłumaczy dr Tulisow. Próby zjednoczenia ludów mongolskich podejmowano już wcześniej, ale udało się to dopiero po latach wewnętrznych walk w 1206 r., gdy na Wielkiego Chana wybrano Temudżyna. Nie był on pierwszym ani najbardziej utytułowanym kandydatem, w zasadzie zaproponowano mu tę funkcję dopiero w trzeciej kolejności. Swój niesłychany sukces zawdzięcza zarówno zbiegowi okoliczności, jak i pewnym cechom charakteru.

Nie była to szczególna odwaga. W „Tajnej historii Mongołów” – będącej niezwykle szczerą kroniką, do której wgląd mieli mieć zapewne tylko członkowie rodziny (stąd nazwa „tajna”), gdyż są tam opisane zarówno czyny chwalebne, jak godne potępienia – odnotowano, że Temudżyn już jako dziecko panicznie bał się psów. – Wiadomo, że nie był też specjalnie wielkim wojownikiem (dwa razy zdarzało mu się uciekać z pola bitwy) ani wybitnym strategiem – przypomina dr Tulisow. – Był natomiast bardzo wytrwały. Gdy przegrał, odbudowywał siły i wracał do walki, a jego niezwykła podejrzliwość pozwalała mu zawczasu wyczuć niebezpieczeństwo. Znał się też na ludziach i potrafił zjednywać sobie towarzyszy, wobec których był bardzo lojalny.

Słynna jest historia z czasów walk o zjednoczenie Mongolii, gdy Temudżyn został trafiony w szyję strzałą z łuku. Gdy wypoczywał w jurcie po wygranej bitwie, przyszedł do niego ten, który go postrzelił, przyznając się do swego czynu i oddając na służbę. Czyngis-chan nie tylko go nie zabił, ale docenił, mówiąc: „Człowiek, który działał jako wróg, ukrywa w sobie i przemilcza to, kogo zabił będąc wrogiem. Ten jednak tego nie robi. To jest człowiek, który godzien jest być towarzyszem”. Po czym zmienił mu imię na Dżebe (grot) i uczynił wodzem, który potem stał się jednym z wybitniejszych przywódców (to on zadał klęskę wojskom ruskim pod Kałką w 1223 r.).

Przesadzona jest także przypisywana Czyngis-chanowi skłonność do okrucieństwa. – W tamtych czasach cały świat był brutalny – mówi dr Tulisów. – Mongołowie nie wyróżniali się na tym tle jakoś szczególnie. Sam Czyngis-chan był bezwzględny wobec przeciwników tylko wtedy, gdy musiał, lub gdy zabijano mu członka rodziny (np. w trakcie zdobywania Bamijanu, kiedy zabito mu ukochanego wnuka). Mongołowie stosowali terror tam, gdzie czuli się słabi. Zresztą opisy mongolskich okrucieństw wyszły głównie spod piór podbitych przez Mongołów Persów, którzy sami nie byli kryształowi. Czyngis-chan był oburzony, gdy w miastach Chorezmu (historyczna kraina nad dolną Amu-darią, obejmująca obszar dzisiejszego Uzbekistanu, Turkmenistanu i Iranu) pomordowano jego posłów. Coś takiego Mongołowie uznawali za nieludzkie, dlatego gdy zdobywali miasta, zabijali nawet kobiety i dzieci, czego zazwyczaj nie czyniono.

Ostatnim mitem, z jakim należy się rozprawić, jest stereotypowy obraz Mongołów, żyjących w jurtach i śpiących na derkach. Prowadzone w ostatnich latach przez niemieckich i mongolskich archeologów badania w Karakorum – średniowiecznej stolicy imperium mongolskiego – pozwoliły zupełnie inaczej spojrzeć na jego organizację. Czyngis-chan spędzał jeszcze całe życie w siodle i sypiał w jurcie, ale już jego syn Ugedej zdał sobie sprawę, że – jak mówi chińskie przysłowie – „królestwo można zdobyć z końskiego grzbietu, jednak zarządzać nim stamtąd nie sposób”. Ponieważ zachowanie kontroli nad podbitymi terytoriami zagwarantować może jedynie sprawna administracja, Ugedej kazał zbudować nową stolicę – Karakorum.

Budowę wału miejskiego i okręgu pałacowego rozpoczęto już po śmierci Czyngis-chana w 1227 r. Naukowcy przez lata byli przekonani, że udało się im zlokalizować pałac, tymczasem najnowsze badania wykazały, że to, co uważano za ruiny Wielkiej Hali pałacowej, to pozostałości zbudowanej w XIII w. buddyjskiej świątyni. Po przeprowadzeniu badań topograficznych i geomagnetycznych oczom badaczy ukazał się plan średniowiecznej zabudowy Karakorum. Uchwycono pozostałości ulic pokrytych brukiem z nieregularnych płyt wapiennych, a w rzemieślniczo-handlowej dzielnicy miasta natrafiono na warsztaty i kuźnie oraz domy z podpodłogowym ogrzewaniem. Zarówno typowo chińskie przedmioty znajdowane w dzielnicy rzemieślników, jak i pozostałości chińskich pieców z końca XIII w., służących do wypału ceramiki budowlanej (z której wznoszono najważniejsze budowle miasta), potwierdzają przekazy historyczne mówiące o tym, że większość rzemieślników sprowadzonych do budowy Karakorum pochodziła z północnych Chin.

Wykopaliska w stolicy Wielkich Chanów zmieniają wyobrażenia o imperium Mongołów. Okazuje się, że szybko przystosowali się oni do nowej roli – panów świata. Dzięki wykorzystywaniu doświadczeń i umiejętności podbitych ludów nowa stolica stała się prawdziwym centrum administracyjnym imperium. W państwie Mongołów handel, transport, rzemiosło i nauka znalazły dogodne warunki do rozwoju, a daleko idąca tolerancja religijna i kulturowa stanowiła trwały fundament Pax Mongolica. Nam Mongołowie kojarzą się co prawda z najazdem w 1241 r. i klęską pod Legnicą, jednak bilans kontaktów Europy z tym azjatyckim imperium nie jest wyłącznie ujemny. Aż do XVI w. między Azją i Europą na nieznaną dotąd skalę rozwijała się intensywna wymiana, a szlakami handlowymi rozprzestrzeniały się nie tylko towary, lecz także idee i zdobycze cywilizacyjne.

współpraca Katarzyna Golik

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną