Pala, na który miał być wbity skazaniec, nie zaostrzano, żeby zbyt szybko nie przebił wnętrzności i nie uśmiercił nieszczęśnika. Kładziono go na brzuchu z rozkraczonymi nogami i polewano oliwą. Uderzeniem młota wbijano drąg. Skazaniec wył z bólu. Gdy ustawiano go w pionie, pod ciężarem ciała pal wchodził głębiej. Głowa opadała na piersi. Omdlenie było wybawieniem od nieludzkiego cierpienia. Gapie rozchodzili się w przekonaniu, że król słusznie postąpił, skazując zdrajcę na kaźń.
Tak wyglądały egzekucje z rozkazu królów asyryjskich, perskich, a później władców i sądów średniowiecznych. Według prezesa węgierskiego związku literatów Tibora Cseresa, ostatnie wbicie na pal w majestacie prawa odbyło się w 1946 r. w Jugosławii. W ten sposób Serbowie zemścili się na węgierskim generale Ferenzu Szombathelyi, który w czasie wojny pozwolił na ludobójstwo w Nowym Sadzie. Ta przerażająca tortura, opisana również w „Trylogii" przez Sienkiewicza, symbolizuje niewyobrażalne bestialstwo. Do dziś ludzie mają w tej materii sporą inwencję, zasadnicza różnica polega na tym, że na okrucieństwo nie ma dziś społecznego przyzwolenia. Ale czy tak bardzo różnimy się od naszych przodków?
Deszcz krwi
Krwawe walki o łup lub terytorium prowadziły między sobą już hominidy (człowiekowate), ale o prawdziwym terrorze opartym na torturach i wymyślnym zabijaniu można mówić dopiero wtedy, gdy pojawiły się państwa z centralną władzą, gdzie królowie mieli prawo zabijania wrogów i poddanych. Przemoc była obecna we wszystkich sferach życia: religijnej (ofiary dla bogów), prawno-politycznej (utrzymanie porządku i wojna), rozrywkowej (brutalne sporty walki), a nawet prywatnej (przemoc w rodzinie).